WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Mateusz Piechowski (z prawej)

Orlen Wisła wierzy w zwycięstwo z PGE VIVE. I chce, by uwierzyli też kibice

Maciej Szarek

- To ostatnie mecze sezonu, rzucimy na nie wszystko, co mamy - zapowiada przed środowym spotkaniem z PGE VIVE Kielce Mateusz Piechowski, obrotowy Orlen Wisły Płock. I dodaje: - Najważniejsze, by zagrać dobrą piłkę ręczną. Wtedy o wynik będę spokojny.

Za Orlen Wisłą Płock trudny sezon. W ćwierćfinale Pucharu Polski sensacyjnie wyeliminował ich NMC Górnik Zabrze, zmagania w Lidze Mistrzów Nafciarze zakończyli już na fazie grupowej. W finale PGNiG Superligi przeciwko PGE VIVE Kielce wszystko to nie będzie miało jednak znaczenia.

- Nic więcej, jak finał nam już nie zostało. Rzucimy więc wszystko, co mamy, na te dwa spotkania. Wiemy, że zawiedliśmy w Pucharze Polski, że nie wyszliśmy z grupy Ligi Mistrzów. Finał z VIVE to więc jedyna i ostatnia okazja, żeby coś jeszcze w tym roku zdobyć. Będziemy chcieli z tej szansy skorzystać. Najważniejsze, żeby przede wszystkim w Orlen Arenie zacząć dobrze i pokazać dobrą piłkę ręczną. Wtedy o wynik się nie boję - mówi w rozmowie z WP Sportowe Fakty Mateusz Piechowski.

Mimo, delikatnie rzecz ujmując, niekorzystnego bilansu w starciach z odwiecznym rywalem, Nafciarze nie tracą wiary w zwycięstwo. Na jesieni przegrali u siebie z PGE VIVE ledwie jedną bramką (30:31). W 2016 roku w Orlen Arenie pokonali zaś kielczan. Oba te mecze to jednak faza zasadnicza, w fazie play-off Orlen Wisła nie wygrała natomiast z VIVE od sezonu 2013/14.

- Tak, jest wiara w korzystny rezultat. Wiemy jakie błędy popełnialiśmy, wyciągnęliśmy już z tego wnioski. Za nami też ciężkie przygotowania taktyczne, bo VIVE bardzo dobrze spisuje się w tym elemencie. My skupimy się za to zwłaszcza na obronie, bo to od niej wszystko się zaczyna. Chcemy zaskoczyć kielczan, pokazać im, że to nie będzie łatwe spotkanie - kontynuuje obrotowy Wisły.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: PGE VIVE z awansem do finału po trudnej przeprawie w rewanżu z Azotami
 

I dodaje: - We własnej hali chcemy pokazać kibicom, że potrafimy, że będziemy walczyć z każdym, niezależnie czy to będą Kielce, czy Gdańsk. Tak naprawdę przygotowujemy się do tego spotkania już od tygodnia, więc pod każdym względem będziemy bardzo dobrze przygotowani i zrobimy wszystko, by wygrać.

Faktycznie, czasu na przygotowania Nafciarze mieli sporo. Ostatni mecz rozegrali 19 maja z Gwardią Opole. Pewnie wygrali 33:21 i w ten sposób zapewnili sobie udział w finale PGNiG Superligi. Opowiada o nich w wywiadzie dla klubowej telewizji Krzysztof Kisiel, trener Wisły.

- Obciążenia są zawsze odpowiednie, żeby zawodnikom nie zaszkodzić, ale ich pobudzić albo podtrzymać dobrą formę. Te 10 dni, które mieliśmy od półfinału, spowodowało, że mamy czas na analizę, choć jest tego materiału bardzo dużo, gdyż Kielce ciągle coś zmieniają. Zawodnicy VIVE grają ze sobą dość długo i czasem ich akcje są grane niemal w ciemno, zastanawiam się nawet czy one są wyćwiczone czy intuicyjne - mówi Kisiel.

Szkoleniowiec ma jednak nie mały orzech do zgryzienia, w Płocku zapanowała bowiem plaga kontuzji. Bracia Gębala, Aleksander Olkowski czy Nemanja Obradović - tych zawodników na pewno nie zobaczymy w finałowych spotkaniach. Do końca ważyć się będą losy Lovro Mihica oraz Jose de Toledo.

- Skupiamy się na analizie i regeneracji, po pierwszym meczu półfinałowym w Płocku mamy trochę urazów, przez co zajęcia nie mogły przebiegać tak płynnie, jak bym tego sobie życzył. Nie miałem do dyspozycji całego składu, czasem nawet nie mogłem zrobić dwóch piątek. Teraz zawodnicy powoli wracają, ale nie wszyscy zdążą - zdradza opiekun Narciarzy.

Co sądzi o przeciwnikach? - Trzeba pamiętać, że zespół z Kielc jest bardzo klasową ekipą, co widać na przestrzeni całego sezonu. Dobrze spisują się w lidze, daleko zaszli w Lidze Mistrzów. Mają bardzo dobry skład. To, co ich charakteryzuje, a co rzadko zdarzało się na koniec sezonu, to że mają pełen skład, bez kontuzji. Oni mają nadmiar zawodników, my - jak zwykle - mamy problemy - wyjaśnia Kisiel.

Problemy kadrowe, choć częściowo, wynagrodzić mogą kibice. Ostatnio frekwencja w Orlen Arenie nie powalała, ale wszyscy w Płocku wierzą, że "Święta Wojna" znów przyciągnie tłumy.

- Liczymy na to, że ten mecz przyciągnie na halę kibiców, którzy, można powiedzieć brzydko, trochę się od nas odwrócili po tych przegranych spotkaniach, które ważyły o awansie w Pucharze Polski i Lidze Mistrzów. Jeżeli kibice przyjdą, będzie super. Bo ta atmosfera w spotkaniach o dużą stawkę niesie nas. Jeśli na hali będzie dużo ludzi, da nam to bardzo duże wsparcie. Nie ukrywajmy, że kibice dużo wnoszą do gry - przekonuje Piechowski.

Krzysztof Kisiel opowiada zaś: - Analizując pierwszy mecz z VIVE u nas w lidze, bardzo miło mi się to oglądało i słuchało, bo nawet musiałem przyciszać laptop, gdy tłumy ludzi i kibiców były w naszej hali. W końcówce sezonu musiałem niestety dać głośniej, żeby cokolwiek usłyszeć. Chciałbym, żeby nasi kibice przyszli i w tym ostatnim spotkaniu sezonu pomogli nam i uwierzyli, że wszystko jest możliwe. Kibice mogą też w ten sposób podziękować swoją obecnością graczom, którzy odchodzą z zespołu.

Jednym z nich jest Piechowski, który konkluduje: - Tak, odchodzę z klubu. Będzie to więc mój ostatni mecz w Orlen Arenie, więc chciałbym ten ostatni sezon w Płocku zakończyć złotym medalem. Nie ukrywam, że każdy z nas jest nastawiony na to. Nie spoczywamy na laurach i chcemy walczyć, a nie tylko "odbębnić" mecz.

Początek spotkania o godz. 20.15.

< Przejdź na wp.pl