MMTS Kwidzyn z czterema porażkami z rzędu na zakończenie sezonu. Podopieczni Bartłomieja Jaszki najpierw przegrali oba spotkania ćwierćfinałowe z Industrią Kielce. Później stoczyli pasjonujący bój z KS Azoty Puławy - o jego losach rozstrzygnęły dopiero rzuty karne.
W niedzielę zawodnicy z Kwidzyna przegrali rywalizację o 7. miejsce w ORLEN Superlidze Mężczyzn. W pierwszej połowie szczypiorniści MMTS stracili aż siedem bramek z rzędu i to okazało się bolesne w skutkach.
- Trochę było przestoju i w ataku pozycyjnym trochę za pasywnie, za mało ruchliwie graliśmy - skomentował po meczu Bartłomiej Jaszka.
- Nie było u nas takiego zaangażowania u wszystkich zawodników. Wydaje mi się, że tu był problem. Przeciwnik to wykorzystywał - dodał szkoleniowiec MMTS.
ZOBACZ WIDEO: 88-latek zadziwia. Ujawnił tajemnicę dot. swojego zdrowia
Jaszka miał zastrzeżenia także do gry w defensywie. Jego zdaniem zawodziło ustawienie zawodników, co skrzętnie wykorzystywali podopieczni Kima Rasmussena.
- W obronie też nie do końca staliśmy tak, jak powinniśmy. Popełnialiśmy proste błędy. Wiedzieliśmy, co i jak mamy zrobić, a niepotrzebne przesuwanie jednego czy drugiego zawodnika, powodowało to, że rywale dogrywali do obrotowego - zakończył.
Ostatecznie Arged Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski zwyciężyła 33:28 i zajęła 7. miejsce w lidze - to najlepszy wynik w dotychczasowej historii klubu.
Czytaj także:
- Minęło osiem lat! Śląsk Wrocław wraca do elity
- Zagrają o złoto. Orlen Wisła już nie pozwoliła na emocje