W tym artykule dowiesz się o:
To nie są najlepsze igrzyska olimpijskie w wykonaniu Justyny Kowalczyk. Polka po cichu liczyła, że w Pjongczangu uda jej się wywalczyć medal, ale na razie tej sztuki nie dokonała. Przed nią jeszcze jedna szansa, bo w niedzielę pobiegnie na dystansie 30 km. Przed zawodami udzieliła wywiadu portalowi sport.pl, w którym nie tryskała pozytywnym nastrojem.
Biegaczka narciarska z Kasiny Wielkiej tym razem nie ostrzy sobie zębów na medal. Za cel stawia najlepszy wynik w tegorocznych startach olimpijskich. - Chcę mieć na 30 km najlepszy wynik na tych igrzyskach. I czuję, że mogę mieć. Tylko co to za sztuka? Indywidualnie najwyżej byłam tu siedemnasta. W drużynowym sprincie siódma. Jak to poprawię, to nie będzie jakiś rekord świata - mówi w sport.pl.
Wyniki sportowe to jedno. Kowalczyk jest także rozczarowana warunkami w Korei Południowej. Dlatego sportsmenka marzy tylko o tym, by jak najszybciej wrócić do domu. - Moim zdaniem i nie tylko moim, trafiliśmy tutaj teraz najgorzej, jak się dało z tymi igrzyskami. Jest tu wietrznie, twardo na trasach, nieigrzyskowo. Ale nie chcę mówić za wszystkich. Ja tak mam. I ci z którymi rozmawiam. Zamknęli nas tu na trzy tygodnie i wcale nie jesteśmy tu szczęśliwi. Chcę zrobić swoje i stąd jechać - przyznaje.
Bieg na 30 km odbędzie się w niedzielę o godzinie 7.15 polskiego czasu.
ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch podziękował za wsparcie kibiców. "Ono pomogło się nam podnieść"