PAP/EPA

Rio 2016. Farsa w rywalizacji sztafet. "Gdzie jest uczciwość w sporcie?"

Piotr Szarwark

Niecodzienne sceny rozegrały się na bieżni w półfinałowej rywalizacji kobiecych sztafet 4x100 metrów. Chinki jako ostatnie wywalczyły awans do finału, ale chwilę później straciły go w zadziwiających okolicznościach. Są wściekłe.

Takich rzeczy sport jeszcze nie widział. W półfinałowej rywalizacji sztafet 4x100 metrów kobiet, Amerykanki zaprzepaściły marzenia o olimpijskim złocie gubiąc pałeczkę w trakcie wyścigu. Ostatecznie przekroczyły linię mety jako ostatnie, ale chwilę później złożyły protest do IAAF (Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych - przyp. red.). 

Dotyczył on tego, że w trakcie jednej ze zmian Allyson Felix została uderzona przez rywalkę z Brazylii, co znacznie utrudniło jej przekazanie pałeczki. Ku sporemu zdziwieniu, sztafeta gospodarzy została zdyskwalifikowana, natomiast IAAF uznało protest Amerykanek, które dostały drugą szansę. 

To dopiero początek kontrowersji. Jak się okazało, bieg nie został powtórzony w pełnej obsadzie. Na bieżnię wyszły wyłącznie reprezentantki USA, które musiały pokonać dystans w czasie lepszym niż 42,70 s., by wejść do finału i zarazem wypchnąć Chinki, które wcześniej sobie ten awans wywalczyły. Obrończynie olimpijskie złota nie miały z tym najmniejszego problemu. Tym razem nikt nie mógł im przeszkodzić, dlatego osamotnione na bieżni wykręciły czas 41,77 s. - najlepszy w całej stawce.

Z takim przebiegiem wydarzeń nie mogą pogodzić się Chinki, które tego dnia przeżyły emocjonalny roller coaster.

- Amerykanki zgubiły pałeczkę przez własny błąd, a nie dlatego, że przeszkodziły im Brazylijki - mówiły zgodnie reprezentantki, które pechowo wypadły z rywalizacji medalowej. - To bardzo niesprawiedliwe, że sztafeta USA powtórzyła ten bieg w osamotnieniu. One zrobiły to bez konkurentek i bez żadnych zakłóceń na innych torach, a to zupełnie odmienne warunki od tych, w których rywalizowały inne zespoły - dodały.

- Jeśli zostałyśmy w ten sposób wyrzucone z finału, to gdzie jest uczciwość w sporcie? - grzmiała z kolei na swoim mikroblogu Liang Xiaojing.

Same Amerykanki nie do końca wiedziały, co wydarzy się po uznaniu ich protestu, bo nigdy wcześniej nie znalazły się w tak nietypowej sytuacji. - To było bardzo dziwne. Cieszę się jednak, że dostałyśmy szansę i razem z dziewczynami zakwalifikowałyśmy się do finału -  skomentowała Akinosun Morolake.

Finał rywalizacji sztafet 4x100 metrów kobiet odbędzie się w sobotę o godzinie 3.15 czasu polskiego. Faworytkami do złotego medalu są Amerykanki.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": Brazylia oknem wystawowym (źródło TVP) 

< Przejdź na wp.pl