Piotr Gabrych: Staram się trzymać nerwy na wodzy

Ag Sta

Po występach w Jastrzębskim Węglu i Asseco Resovii, a także zagranicznych wojażach Piotr Gabrych trafił do zespołu beniaminka I ligi - MOS Będzin. Wcześniej w klubach, w których występował Gabrych często dochodziło do konfliktów, siatkarz zapewnia jednak, że obecnie jest już zupełnie innym człowiekiem starającym się trzymać nerwy na wodzy.

Piotr Gabrych siatkarską karierę zaczynał w Stali Grudziądz, występującej wówczas w II lidze. Później, dzięki dobrej grze najpierw w Czarnych Radom, a później w Jastrzębskim Węglu Gabrych dostał powołanie do reprezentacji narodowej, z którą pojechał na Igrzyska Olimpijskie w Atenach. Kiedy działacze z Jastrzębia zdecydowali się nie przedłużać z nim kontraktu, Gabrych rozpoczął zagraniczne wojaże, występując kolejno w lidze rosyjskiej, brazylijskiej i rumuńskiej, by wreszcie trafić do Asseco Resovii.

Nie sposób było nie zauważyć, że w Rzeszowie nie wszystko ułożyło się po myśli Gabrycha. Po pladze kontuzji w Resovii z drużyną pożegnał się Jan Such a w prasie aż huczało od plotek o konflikcie w drużynie. Jak twierdzi Gabrych zrobiono z niego wówczas kozła ofiarnego. - Wtedy działacze i trenerzy nie wyjaśnili tego i wokół mojej osoby zrobiło się głośno, niestety w negatywnym sensie. Dla dziennikarzy był to świetny temat, który od razu podchwycili i powstały niestworzone historie o Piotrze Gabrychu, złym siatkarzu - mówi zawodnik w rozmowie z Pawłem Skraba z Gazety Pomorskiej.

Zawodnik twierdzi, że konflikt, jaki był opisywany w mediach, w drużynie nie miał miejsca. Jak wyjaśnia Gabrych, sprawa rozgorzała kiedy on poddawał się operacji w związku z doznaną kontuzją. - Kiedy poprosiłem rzeszowskich działaczy o dementi, powiedzieli, że nic o tym nie wiedzą, że to nie ich wina. Ale do prasy stosownych wyjaśnień nie złożyli! Wyparli się wszystkiego - relacjonuje dodając, że według niego w Rzeszowie został zatrudniony jako bezpiecznik, na którego w razie niepowodzeń można zrzucić winę.

Zawodnik przyznaje, że teraz jest już zupełnie innym człowiekiem. - Zmądrzałem, staram się trzymać nerwy na wodzy i zawsze wcześniej pomyśleć, zanim coś zrobię - zapewnia dodając, że absolutnie nie żałuje, że w niektórych sytuacjach nie potrafił pohamować emocji. - Żałuję tylko, że zabrakło mi emocji w Rzeszowie. Byłem tam za spokojny. Zrobiono ze mnie kozła ofiarnego i tyle - mówi.

< Przejdź na wp.pl