Wszystko albo nic - zapowiedź turnieju finałowego II dywizji World Grand Prix w Koszalinie

Marcin Olczyk

Zwycięzca organizowanego w Polsce final four jeszcze w tym roku zazna smaku elity. Czy biało-czerwone na własnym terenie i przy gorącym dopingu kibiców wykorzystają swoją szansę?

Nowe rozdanie

Turniej w Koszalinie to wydarzenie niewątpliwie historyczne. Pierwszy raz bowiem cykl World Grand Prix został podzielony na trzy dywizje i o przyporządkowaniu do poszczególnych szczebli w dłuższej perspektywie decydować ma przede wszystkim wynik sportowy. Dotychczas, choć praktykowane było rozgrywanie eliminacji do tych rozgrywek, spora część miejsc przydzielana była za pomocą "dzikich kart", na czym korzystała również reprezentacja Polski.

Biało-czerwone, po niezbyt udanym 2013 roku, znalazły się poza dwunastozespołową elitą, ale, niejako na pocieszenie, to właśnie w naszym kraju odbędzie się turniej umożliwiający awans do final six World Grand Prix, a w przyszłym sezonie starty w I dywizji. Regulamin turnieju głosi bowiem, że w kolejnym roku ostatni z grona najlepszych zespołów zostanie relegowany, jeśli zwycięzca II dywizji spełniał będzie określone przez FIVB wymogi. W przypadku reprezentacji Polski, która niezależnie od wyników od lat należy do ulubieńców światowej federacji, o formalności martwić raczej się nie trzeba. Co innego o wynik sportowy...

W Koszalinie wystąpią cztery najlepsze zespoły w stawce wyłonione w ramach rywalizacji w grupach od J do O. Swego rodzaju finałową rozgrzewką okazał się zeszłotygodniowy turniej w Holandii (grupa O), gdzie los zetknął ze sobą cztery zespoły, które ostatecznie wywalczyły przepustki do final four (oprócz gospodarzy i biało-czerwonych były to reprezentacje Belgii i Portoryko). Oczywiście w kontekście reprezentacji Polski o walce pisać można z lekkim przymrużeniem oka, gdyż podopieczne Piotra Makowskiego udział w turnieju finałowym miały zapewnione jako gospodarz, niemniej osiągnięte przez nie wyniki dały im czwartą lokatę w stawce 8. zespołów, więc znalezienie się w final four znalazło poparcie w wydarzeniach, które miały miejsce na parkiecie.

Przed finałami II dywizji World Grand Prix trudno jednoznacznie wskazać faworyta. Największe szanse na sukces daje się Holandii, która w pierwszej fazie zmagań była bezkonkurencyjna, ale każdy z zespołów, które zagrają w Koszalinie może wyjść z dwudniowej rywalizacji zwycięsko.

W Koszalnie Polki będą mogły liczyć na wsparcie widowni. Czy gorący doping pomoże im wygrać turniej?
Belgia (22*), czyli debiut z przytupem

Miniony sezon dla Żółtych Tygrysów był znakomity. Zespół, na który mało kto zwracał wcześniej uwagę, wywalczył brązowy medal mistrzostw Europy. Na początku 2014 roku przyszedł kolejny sukces w postaci awansu na mundial, kosztem reprezentacji Polski z Małgorzatą Glinką-Mogentale i Katarzyną Skowrońską-Dolatą w składzie. Młode Belgijki, które w pierwszych dniach rywalizacji w Łodzi były jeszcze onieśmielone blaskiem polskich gwiazd przejechały się po nich na parkiecie Atlas Areny i w tym roku zagrają o miano najlepszych na świecie.

W World Grand Prix reprezentacja Gerta Vande Broeka debiutuje i ma szansę wyrównać osiągnięcie Serbii, która w 2001 roku w swoim pierwszym starcie w cyklu od razu awansowała do final six. W starciach z uczestnikami koszalińskiego turnieju wiodło się Belgii różnie. Z Holandią przegrała dwukrotnie (choć raz po tie-breaku), z Polską podzieliła się punktami (1:3 i 3:0), zaś z Portoryko mierzyła się tylko raz i wygrała, męcząc się jedynie w ostatnim secie. Zdecydowaną liderką zespołu jest Lise van Hecke (najlepiej punktują zawodniczka II dywizji). W składzie Żółtych Tygrysów znajdują się również doskonale znane w Polsce: Charlotte Leys, Frauke Dirickx i Helene Rousseaux.

Holandia (18*), czyli powrót z niebytu

Pomarańczowe w 2007 roku zdominowały finał WGP w chińskim Ningo, zaliczając komplet zwycięstw w niezwykle trudnej stawce. To był jednak początek ich końca. Ostatni sukces na arenie międzynarodowej odniosły dwa lata później... w Polsce. Wtedy to na mistrzostwach Europy wyprzedziły gospodynie, plasując się na drugim stopniu podium. Rok później wystąpiły jeszcze w World Grand Prix, ale po 7. miejscu słuch po nich zaginął. Zmiana pokoleniowa, która musiała nadejść, wciąż trwa, ale widać już jej pierwsze efekty, chociażby po wynikach Holenderek w tegorocznej WGP. Osiem zwycięstw, w tym dwa nad Belgią i tylko jedna porażka muszą robić wrażenie. O ile Holenderki wydają się być mocne, siatkarki z Portoryko pokazały jednak, że przyciśnięte do ściany młode zawodniczki potrafią się zupełnie pogubić i popełniać wiele niewymuszonych błędów.

Na gwiazdę zespołu kreowana jeszcze niedawno była znana z występów w PGE Atomie Treflu Sopot Judith Pietersen, której jednak, póki co, zbyt często trafiają się jeszcze słabe występy. W rankingu najlepiej punktujących zawodniczek II dywizji WGP plasuje się do dopiero na 10. miejscu, ale jest zdecydowaną liderką w zestawieniu asów serwisowych - ma ich na koncie aż 18! Lepiej prezentuje się ostatnio Anne Buijs (7. pod względem zdobytych punktów), czyli córka byłego szkoleniowca "Atomówek", która z kolei na przestrzeni całych rozgrywek prezentuje zdecydowanie najwyższą skuteczność w II dywizji. Zatrzymanie jej może być kluczem do sukcesu rywali Holandii w Koszalinie.

* miejsce w rankingu FIVB (stan na styczeń 2014)

[nextpage]

Portoryko (17*), czyli groźny pretendent z Ameryki

Choć dla prowadzonego przez Jose Mielesa zespou gra w World Grand Prix ton ie pierwszyzna, ten sezon już jest dla reprezentacji Portoryko wyjątkowy. Siedem zwycięstw, które dały jej drugie miejsce w pierwszej rundzie to o dwa więcej niż suma triumfów zespołu w poprzednich czterech startach w cyklu. Najlepszy dotychczas wynik to 10. miejsce (na 12 zespołów) w 2009 roku. Ewentualny awans do final six byłby więc olbrzymim sukcesem wyspiarek.

Najgroźniejszymi zawodniczkami w drużynie Portoryko są: Karina Ocasio (druga najlepiej punktująca II dywizji) i Aurea Cruz. O tym co potrafią już dwukrotnie w tym roku przekonały się biało-czerwone, przegrywając za każdym razem 1:3. Wspomniane zwycięstwo nad Holandią, i to na terenie rywala, a także bardzo korzystny bilans końcowy meczów (7:2), pokazują, że drużyna z Ameryki Środkowej jest groźna i w walce o awans do elity WGP wcale nie stoi na straconej pozycji. Czy w Koszalinie potwierdzi swój potencjał?

Polska (15*), czyli "plac" budowy

Biało-czerwone w World Grand Prix występują nieprzerwanie od 2004 roku. W tym czasie nie odniosły jednak zbyt wielu sukcesów. Najlepsze osiągnięcia to dwukrotny awans do final six, gdzie jednak zmagania kończyły na ostatnim miejscu (2007, 2010), odnosząc po jednym zwycięstwie. Zeszłoroczny start zakończony na odległej piętnastej pozycji (najgorszej w historii występów) spowodował, że nowe rozdanie w cyklu reprezentacja Polski rozpoczyna od II dywizji. Na zapleczu elity nasz zespół radził sobie dotychczas przeciętnie. Choć wygrał pięć z pierwszych sześciu spotkań, w próbie generalnej przed tygodniem w Holandii w rywalizacji z zespołami, które wystąpią w Koszalinie, ugrał zaledwie jednego seta. To wynik znacznie poniżej oczekiwań, który sugeruje, że nawet rozgrywanie turnieju finałowego na własnym terenie może nie wystarczyć do awansu do final six.

O aktualnej formie i dyspozycji biało-czerwonych napisano już wiele. Po klęsce w eliminacjach do tegorocznego mundialu stało się jasne, że z odmłodzeniem zespołu dłużej czekać nie można. Piotr Makowski szybko sięgnął po utalentowane nastolatki, którym brakuje jednak doświadczenia i ogrania, co widać na każdym kroku. Cel na ten sezon, jakim był awans na najbliższe mistrzostwa Europy, został jednak osiągnięty. World Grand Prix to ostatnia międzynarodowa impreza Polek w tym roku, więc żeby przedłużyć przygodę reprezentacyjną muszą wygrać dwa mecze w Koszalinie.

Niestety w walce o awans do elity nie pomoże koleżankom Joanna Wołosz, która nabawiła się kontuzji już w drugim spotkaniu cyklu i jeszcze trochę odpocznie od siatkówki. O ile po pierwszych występach można było mieć do niej pretensje za kilka prostych błędów, to jednak dopiero podczas jej nieobecności wyszło na jaw jak ważna jest dla zespołu. Zastępująca ją Izabela Bełcik, mimo olbrzymiego doświadczenia, nie jest wstanie wypełnić luki po aktualnej wicemistrzyni Włoch. Cała nadzieja w Katarzynie Zaroślińskiej, która od początku World Grand Prix 2014 jest wyróżniającą się postacią w zespole (czwarta najlepiej punktująca zawodniczka II dywizji), ale na pewno odczuwa już trudy turnieju i potrzebuje wsparcia pozostałych dziewczyn.

Zastanie tylko dwójka

Już w piątek wieczorem poznamy zespoły, które dzień później zmierzą się w decydującym starciu. Półfinały zapowiadają się pasjonująco. Naprzeciw siebie staną bowiem: Polska i Belgia oraz Holandia i Portoryko. W obu starciach nie zabraknie podtekstów.

Belgijki znakomicie wspominają ostatnią wizytę w Polsce. Jak będzie tym razem?
Całe środowisko siatkarskie w naszym kraju wciąż ma w pamięci bolesną styczniową porażkę w Łodzi zagradzającą biało-czerwonym drogę do mistrzostw świata. Obecne kadrowiczki wciąż liżą zaś rany po porażce 0:3 w holenderskim turnieju WGP. Ekipa Żółtych Tygrysów z kolei chce potwierdzić, że przegrana z Polkami w Peru na starcie cyklu była tylko wypadkiem przy pracy.

- Widzę światełko w tunelu. Wiem, że stać nas na lepszą grę niż ostatnio, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że czasu na poprawę nie zostało wiele. Od początku sezonie rozegraliśmy bardzo dużo spotkań, ale tego właśnie chciałem dla tej grupy - przyznaje cytowany na oficjalnej stronie FIVB Piotr Makowski przed turniejem finałowym II dywizji. - Mam nadzieję, że w Koszalinie zagramy dużo lepiej niż w pierwszej fazie rozgrywek - dodaje Izabela Bełcik, która jest kapitanem zespołu.

Na rewanż liczą zapewne siatkarki Oranje, które w całej tegorocznej World Grand Prix przegrały tylko raz, właśnie z Portoryko i to na oczach swoich kibiców. Teraz zrobią więc wszystko, żeby zmazać plamę i przybliżyć się do awansu do final six.

Terminarz półfinałów:

Piątek, 15 sierpnia
Polska - Belgia (17:30)
Holandia - Portoryko (20:15)

* miejsce w rankingu FIVB (stan na styczeń 2014)

< Przejdź na wp.pl