Wojciech Grzyb: Chcemy sprawić kolejną niespodziankę
Doświadczony środkowy bloku żałuje zmarnowanej okazji na pokonanie mistrza Polski. Liczy jednak, że w najbliższych spotkaniach uda się zaskoczyć kolejnych faworytów.
Lotos Trefl Gdańsk zaprezentował się w ostatniej kolejce z bardzo dobrej strony. Potrafił postawić się PGE Skrze i wywieźć z Bełchatowa cenny punkt. - Myślę, że generalnie możemy być zadowoleni. Wygraliśmy dwa sety, zdobyliśmy jeden punkt z bardzo mocną ekipą, mistrzem Polski, pretendentem do medali w tym roku - to na pewno cieszy. Sam przebieg piątej partii i to, że mogliśmy ją rozstrzygnąć na swoją korzyść, gdy mieliśmy piłkę meczową, pokazuje jak byliśmy blisko, więc jakiś niedosyt pozostaje. Nie udało się jednak zwyciężyć z wielką Skrą, więc ten punkt musi nam wystarczyć - wyjawił w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Wojciech Grzyb.
Niedzielne spotkanie było niezwykle emocjonujące. Trzy z pięciu setów rozstrzygały się dopiero grą na przewagi. Dwie pierwsze partie padły łupem bełchatowian, głownie za sprawą mocnej zagrywki, która siała spustoszenie po stronie gdańszczan. Niezrażeni tym goście potrafili jednak wrócić do gry i doprowadzić do tie-breaka.
- Wydaje mi się, że który zespół nie stanąłby tego dnia przeciwko Skrze, czy jak byśmy wystawili trzech najlepszych przyjmujących, każdy miałby problemy z odbiorem tej zagrywki. Zresztą my mamy bardzo dobrych zawodników w odbiorze, co tylko uwidacznia, jak dobrze serwowali rywale. Różnorodnie, mocno, skróty - Marechal w pewnym momencie wyczyniał na zagrywce niesamowite rzeczy. Udało nam się jednak przetrwać to bombardowanie. Powoli zaczęliśmy "sprzedawać" swoją grę i stopniowo się rozkręcać. W trzecim secie udało nam się wyjść z ciężkiej sytuacji i praktycznie od jednej do drugiej akcji potrafiłyśmy doprowadzić do wyrównanej końcówki, a potem wygrać seta. Czwartą partię zagraliśmy na euforii, co ostatecznie pozwoliło nam wyrwać ten punkt - podsumował doświadczony środkowy.
Terminarz drużynie Lotosu Trefla raczej nie sprzyja. Najbliższymi rywalami ekipy z Pomorza będą bowiem pozostali medaliści PlusLigi z minionego sezonu: Asseco Resovia Rzeszów i Jastrzębski Węgiel. Czy Mateusza Mikę i spółkę stać na równie dobre występy w starciach z kolejnymi faworytami? - Do spotkań z Resovią i Jastrzębskim podejdziemy tak samo, jak do rywalizacji ze Skrą. Oba te zespoły to znakomite marki, świetne drużyny i równie ciężko będzie z nimi zdobyć punkt, jak w rywalizacji z bełchatowianami. Ale na pewno nie wyjdziemy na parkiet tylko po to, żeby mecz się odbył. Może uda się wykorzystać jakąś słabość przeciwnika. Mam nadzieję, że te się pojawią i będziemy w stanie sprawić kolejną niespodziankę - podkreślił Grzyb.