PAP / Bartłomiej Zborowski

Monika Pyrek wysłała do Piotra Liska ważny SMS. "Zawsze chciałam tego sama dla siebie"

Dawid Góra

Rano, przed wtorkowymi zawodami, Monika Pyrek wysłała do Piotra Liska SMS z życzeniami. To jeden z impulsów, które pozwoliły 24-latkowi wywalczyć srebrny medal.

Treść brzmiała: "Plan jest taki, abyś zszedł ze skoczni zadowolony". - Zawsze chciałam tego sama dla siebie. To jest najważniejsze w rywalizacji. I tak się stało. Zapewne zaraz po zawodach był lekki niedosyt, bo złoto było realne, ale po zakończonej rywalizacji wszyscy widzieliśmy, jak cała trójka cieszy się ze swoich osiągnięć. W ogóle w konkurencji między mężczyznami są bliskie relacje, oni się bardzo dobrze znają. Inaczej niż u kobiet, które są skupione, bardziej czują odpowiedzialność. Widząc "pełne miłości" zdjęcia z radości po zawodach skoku o tyczce, pozwoliłam sobie zażartować na Facebooku i napisać "Love is in the air" - śmieje się Pyrek w rozmowie z WP SportoweFakty.

Po zawodach rozdzwonił się telefon Liska. Od Moniki musiał odebrać. Był bardzo szczęśliwy. - To był moment, kiedy szedł na konferencję i kontrolę antydopingową, więc jeszcze nie miał szansy nacieszyć się swoim sukcesem. Od razu jednak powiedział, że przylatuje w czwartek i trzeba gdzieś wyjść, zjeść dobrą kolację.

Nowy polski wicemistrz świata na skoczni jest niezwykle impulsywny. Krzyczy, robi groźne miny, podnosi ręce. Okazuje się, że to jego drugie oblicze. - Jest bardzo szczerą osobą. Na skoczni, rzeczywiście, bywa ekstrawertykiem, daje upust swoim emocjom. Widać, że to wpływa na niego pozytywnie. Na co dzień to sympatyczny chłopak, skory do rozmów. Często można zobaczyć jego urzekający uśmiech. Ma dwie strony - tę na skoczni i tę w życiu prywatnym.

Pyrek zaznacza, że sukces na pewno go nie zepsuje. Szczególnie, że nie jest jego pierwszym. Ma na swoim koncie m.in. halowe mistrzostwo Europy i brązowy medal wywalczony podczas mistrzostw świata w Pekinie. Teraz będzie szukać nowych bodźców i razem z trenerem poszerzać wiedzę na temat przygotowania do jeszcze większych osiągnięć.

ZOBACZ WIDEO Malwina Kopron: Nasz sekret zdradzę, jak rzucę 78 metrów (WIDEO)
 

- Nie jestem dobrą wróżką, ale chciałabym, aby był mistrzem olimpijskim. Trzy lata, które zostały, to długi czas. Najważniejsze, żeby wytrwał w zdrowiu. Na pewno będzie rozwijać się. Oby przyszła stabilizacja, którą miał w tym roku, zarówno w sezonie letnim, jak i halowym. To daje gwarancję, że na docelowych imprezach będzie się skakać naprawdę wysoko.

Władysław Kozakiewicz nazwał Liska "czerstwym chamem, który nie odpuści". Pyrek przyznaje, że srebrny medalista z Londynu stwarza specyficzną atmosferę na skoczni. - To człowiek, który walczy całym sobą, do tego ma mocną sylwetkę. Wszystko się zgadza w takim społecznym oglądzie. Kiedy jednak słyszy się go w wypowiedziach po zawodach, to przesympatyczny człowiek, który ma po prostu taki styl walki. Zresztą to się ludziom podoba. Ja byłam inna, bliższa Pawłowi Wojciechowskiemu, bardziej introwertyczna. Natomiast Ania Rogowska, w wyrażaniu emocji, była znowu bliższa Liskowi. I jedna i druga osoba może osiągać sukcesy. Dobrze pokazać młodym ludziom, że mogą obrać też taki kierunek w swoim sportowym rozwoju.

Lisek osiągnął tym większy sukces, że był on naznaczony dużymi problemami, jakie pojawiły się jeszcze przed startem kwalifikacji. Zginęły bowiem tyczki Polaków. Pyrek przyznaje, że nerwy musiały być ogromne. Ona sama nie wyobraża sobie takiej sytuacji. Nigdy jej się to nie zdarzyło.

- Pamiętam, że jeśli nie było pewności, że tyczki będą odpowiednio zabezpieczone, czasem trenerzy wsiadali w samochód i przewozili je sami. Przy dochowaniu takiej staranności, jak teraz, taka sytuacja musi bardzo podciąć skrzydła. Zwłaszcza, że na pół dnia przed konkursem eliminacyjnym nadal szukano sprzętu. Ważne, aby skakać na własnej tyczce, ona jest dopasowana do wagi, umiejętności. Oczywiście da się skakać na pożyczonych, ale wtedy nie ma takiej pewności siebie.

W zachowaniu psychicznej równowagi pomogło jednak wydarzenie z października 2016 roku, kiedy Lisek miał zyskać psychiczną stabilizację. Podobno pomaga ona w treningach! Chodzi o... ślub. - Z żoną Olą znają się bardzo długo, ślub był tylko przypieczętowaniem ich uczucia. Piotr ma w żonie duże wsparcie, bo jest byłą tyczkarką. Skok o tyczce to skomplikowana i techniczna konkurencja. W momentach jakichkolwiek wątpliwości najlepiej porozmawiać z najbliższą osobą i dobrze, żeby ta osoba wiedziała, o czym się do niej mówi.

< Przejdź na wp.pl