Barbara Toczek: Czas Planicy, czas transferów, czas zmian (komentarz)

Getty Images / Lars Baron / Kamil Stoch
Getty Images / Lars Baron / Kamil Stoch

Tegoroczny finał PŚ w Planicy jest wyczekiwany nie tylko ze względu na piękne, sportowe widowisko. Wszyscy liczą, że to właśnie w Słowenii ujawnione zostaną decyzje dotyczące zmian w sztabach szkoleniowych.

Konkursy w słoweńskiej Planicy to ostatni etap każdego zimowego cyklu Pucharu Świata. Długie loty, wspaniałe emocje i niepowtarzalna atmosfera to ich znak rozpoznawczy. Nierzadko już przed przyjazdem do Słowenii znany jest zwycięzca generalnej klasyfikacji. Szczęśliwiec, którym w tym roku jest Kamil Stoch, może spać spokojnie i czekać na odebranie cennego trofeum. Zupełnie inaczej wygląda natomiast sytuacja szkoleniowców. Ostatni period Pucharu Świata to moment, w którym już bez ogródek mówi się o trenerskich transferach i zmianach w sztabach szkoleniowych.
 
W tym roku kwestia ta szczególnie interesuje Polaków - wszak wciąż nie wiadomo, czy Stefan Horngacher przedłuży kontrakt z Polskim Związkiem Narciarskim. Choć jakiś czas temu media obiegła informacja, jakoby było to już niemal pewne, ostateczna decyzja nie zapadła. Polscy kibice, dziennikarze, no i wreszcie sami zawodnicy muszą się wykazać jeszcze odrobiną cierpliwości. O tym, co zadecydował, Horngacher ma się ponoć podzielić z opinią publiczną w Planicy.

Niespokojnie jest także u Austriaków. Dawnych dominatorów dopadł solidny kryzys, za który często winiony jest Heinz Kuttin. W tamtejszych mediach roi się od sprzecznych opinii i informacji. Jedni (a wśród nich jest m.in. prezes Peter Schroecksnadel) twierdzą, że Kuttin może być spokojny o swoją posadę. Inni z kolei donoszą, że były już prowadzone rozmowy z Alexandrem Stoecklem i Horngacherem. Ten pierwszy miał odmówić, a drugi? Brak oficjalnej informacji o odrzuceniu ewentualnej oferty Austriaków martwi... Polaków. Komentator austriackiej stacji ORF, Michael Roscher "uspokaja", że w jego kraju są jeszcze inni znakomici szkoleniowcy. A emigracji Horngachera podobno nie żałują.

- Jest bardzo wielu dobrych austriackich trenerów. Jest nim Horngacher, jest Stockl, ale także i Kuttin. Tylko jeden z nich może szkolić reprezentację Austrii. To logiczne, że każdy z nich zabiega o ambitne i odpowiedzialne posady. Z tego względu nie da się zatrzymać wszystkich trenerów w kraju - tłumaczy kolega z kabiny komentatorskiej Martina Kocha, a wcześniej Andiego Goldbergera.

ZOBACZ WIDEO Maciej Kot. Skoczek z licencją rajdowca

Obecną sytuację można więc podsumować następująco: "Wiemy, że nic nie wiemy". Tezę potwierdza Roscher. - Na koniec sezonu zawsze jest dużo spekulacji. Teraz z pewnością wiele będzie się działo za kulisami. Dopóki coś nie stanie się kwestią oficjalną, pozostaje w kręgu spekulacji. Peter Schrocksnadel wypowiadał się na temat pracy Kuttina pod kątem mistrzostw świata w Seefeld. Jak dla mnie jednak pytanie jest takie: czy Kuttin tego chce? Odpowiedź poznamy dopiero w kwietniu - analizuje Austriak.

Swego rodzaju wyjątek od reguły stanowi reprezentacja Finlandii. Już jakiś czas temu oficjalnie ogłoszono, że szkoleniowiec z austriackim paszportem, Andreas Mitter, nie ma zamiaru kontynuować swojej misji w Skandynawii.

Stabilną sytuacją mogą za to pochwalić się Norwegowie i Niemcy. Wspomniany Stoeckl podobno czuje się w Norwegii jak ryba w wodzie. A właściwie to nawet lepiej, bo ryby głosu nie mają, a on tak - językiem norweskim posługuje się już biegle.

Werner Schuster z kolei doczekał się wreszcie wielkiego sukcesu i przez najbliższy rok nie ma zamiaru opuszczać swoich podopiecznych. Przeciwnie - chce skupić się na mistrzostwach świata w Seefeld, a dopiero potem ewentualnie odpocząć. Polacy nie spoczną natomiast, dopóki nie zapadną ostateczne rozstrzygnięcia. Oby tylko cierpliwość została należycie uhonorowana.

Barbara Toczek

Źródło artykułu: