Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk

Kowalczyk ma odmrożenia drugiego stopnia. Trenowała przy minus 25 stopniach

Robert Czykiel

Justyna Kowalczyk pokazała, że nawet wielkie mrozy jej niestraszne. Konsekwencje okazały się jednak dla niej dość bolesne.

Justyna Kowalczyk wyjechała do Finlandii, aby w Lahti przetestować trasy, na których będzie rywalizować podczas lutowych mistrzostw świata. Plany polskiej biegaczki narciarskiej zmieniły się jednak z powodu ekstremalnych mrozów.

W nocy w niektórych zakątkach kraju temperatura spadała nawet do -42 stopni Celsjusza. Dlatego organizatorzy Pucharu Skandynawii odwołali piątkowy sprint. Kowalczyk jednak nie przestraszyła się zimy i pomimo przenikliwego mrozu poszła na trening.

To nie był najlepszy pomysł, czego dowodem jest zdjęcie, które Polka zamieściła na Twitterze. Okazuje się, że mróz w Lahti dał nieźle popalić naszej mistrzyni olimpijskiej.

- Delikatnie ujmując, bieganie w ubranku startowym (lycra) sprawdzianu przy -25 miłe nie jest. Odmrożenia (2 stopień) są. Do MŚ w Lahti się zagoi - pisze sportsmenka z Kasiny Wielkiej (pisownia oryginalna).

Odmrożenia drugiego stopnia są bardzo bolesne i niebezpieczne. W odmrożonych miejscach pojawiają się zasinienia i opuchlizna, a efektem tego mogą być długotrwałe obrzęki i przebarwienia.

W niedzielę Polka ma wystartować w Lahti w biegu stylem klasycznym. 

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak się bawi Legia. Jędrzejczyk rozkręcił wesele u kolegi

 

< Przejdź na wp.pl