AO: Kolejna sensacja w Melbourne, Falla wyrzucił Fisha

Maciej Mikołajczyk

Alejandro Falla (ATP 71) sprawcą największej sensacji trzeciego dnia wielkoszlemowego Australian Open. Kolumbijczyk niespodziewanie w trzech setach uporał się z rozstawionym z numerem ósmym Mardym Fishem. W przeciwieństwie do Amerykanina nie zawiedli pozostali faworyci. Swoje pojedynki gładko wygrali Tomáš Berdych (ATP 7) oraz Feliciano López (ATP 19).

Kto by się spodziewał, przy meczu Falla-Fish nikt chyba nie ziewał. Amerykańska rakieta bowiem pokonana, ósma na świecie - więc rozczarowana. Następny faworyt wyeliminowany, jest o czym pisać, bo wynik niespodziewany. Kolumbijczyk co najmniej trzecią rundę tym razem zaliczy, a jego znany rywal płacze i kwiczy. Berdych za to w grze pozostaje, co teoretyczne szanse na wygraną mu daje. Czech wygrał zgodnie z oczekiwaniami, a nie jak Fish odszedł z walizkami. Bój o wielką kasę ruszył na całego, wiadomo tylko, że nie dla kontuzjowanego.

W formie krótkiej rymowanki można podsumować najważniejsze rezultaty dotychczasowych gier w męskim turnieju, rozgrywanym na Antypodach. Bez wątpienia największą uwagę przykuwa rozstrzygnięcie pojedynku 71. w rankingu ATP Alejandro Falli z Mardym Fishem. Pogromca lidera reprezentacji USA nie jest zawodnikiem anonimowym. Ma na swoim koncie wiele challengerowych zwycięstw, a ponad przeciętność wybił się przede wszystkim w poprzednim roku, osiągając czwartą rundę Rolanda Garrosa. Najwyżej w zestawieniu tenisistów był w 2010, gdy zajmował 58. pozycję.

Spotkanie trwało dokładnie trzy godziny. Inauguracyjna odsłona zakończyła się dopiero w tie-breaku, który trzema punktami wygrał Falla. Co ciekawe, w partii otwarcia znacznie więcej "oczek" wywalczył jednak Fish, popełniając przy tym mniej niewymuszonych błędów od niżej notowanego przeciwnika. W kolejnym secie Latynos oddał Fishowi tylko trzy gemy, choć znów zdobył raptem 22 punkty przy 26 rywala. Zdawało się zatem, że przy prowadzeniu Falli 2:0 Fish zacznie odrabiać straty. Nic bardziej mylnego. Finałowa część tej konfrontacji rozstrzygnęła się wprawdzie w tie-breaku, ale w nim, po wyrównanej walce (8-6), górą ostatecznie był Kolumbijczyk.

Planowy spacer odbył z kolei Tomas Berdych, który zmierzył się z Olivierem Rochusem. Czech w pierwszych dwóch partiach niepodzielnie panował na korcie, tracąc przy tym zaledwie gema. Ostatni set to jednak zaskakująco zacięta batalia, zakończona triumfem finalisty Wimbledonu 2010 dopiero w tie-breaku (7-4). Najlepszy zawodnik zza naszej południowej granicy zaserwował aż dwadzieścia jeden asów, raz tylko popełniając podwójny błąd serwisowy. Na Berdycha w następnej fazie Wielkiego Szlema czeka czyniący spore postępy Kevin Anderson - pogromca Sergieja Stachowskiego (3:6, 6:1, 7:6(3), 6:3. Bez zbędnego wysiłku swoje mecze trzeciego dnia turnieju w Melbourne wygrali też Feliciano López oraz Yen-Hsun Lu. Hiszpan i Tajwańczyk pokonali odpowiednio Włocha Flavio Cipollę i Francuza Florenta Serrę.

Program i wyniki turnieju mężczyzn

< Przejdź na wp.pl