Roland Garros: Z nieba do piekła i z powrotem. Jo-Wilfried Tsonga w półfinale

Karolina Konstańczak

Jo-Wilfried Tsonga zatrzymał niesamowity powrót Keia Nishikoriego i po pięciu setach zapewnił sobie awans do półfinału Rolanda Garrosa.

Kei Nishikori ma na swoim koncie znakomite osiągnięcia w imprezach wielkoszlemowych, jednak w Paryżu wcześniej nie udało mu się złamać bariery IV rundy. Japończyk dopiero w 2015 roku zrobił krok do przodu i awansował do ćwierćfinału. Na tym etapie czekał go pojedynek z faworytem gospodarzy Jo-Wilfriedem Tsongą.

Tsonga, który zajmuje obecnie 15. miejsce w męskim zestawieniu, najdalej w Paryżu doszedł do półfinału. Wówczas w 2013 roku zatrzymał go David Ferrer. W tegorocznych zmaganiach Francuz pokonał m.in. rozstawionego z numerem czwartym Tomasa Berdycha.

Nishikori bardzo słabo rozpoczął ćwierćfinałowe spotkanie w Paryżu i już na początku został przełamany, zmagając się nie tylko z pogodą, ale również ze sobą. Japończyk popełniał bardzo dużo prostych błędów i momentami wydawało się, że go na korcie po prostu nie ma. Francuz do bólu wykorzystywał słabszą dyspozycję rywala i po 33 minutach triumfował w pierwszym secie 6:1. Warto podkreślić, że w premierowej partii piąty rozstawiony pomylił się aż 12 razy, notując tylko dwa winnery.

W drugiej odsłonie obraz gry nie uległ zmianie i Nishikori nadal miał problemy z
umieszczaniem piłki w korcie. 25-letni tenisista pomimo prowadzenia 40-15 już na
początku stracił własny serwis. W piątym gemie Japończyk popełnił podwójny błąd,
dając rywalowi break pointa za darmo, a ważną piłkę posłał daleko poza linię końcową. Zły na siebie finalista ubiegłorocznego US Open był bliski uderzenia rakietą o kort, ale powstrzymał negatywne emocje i ze spuszczoną głową udał się w kierunku ławeczki. Przy stanie 5:2 dla Tsongi sporych rozmiarów blacha spadła na kibiców, raniąc jednego z nich. Gra została przerwana, a organizatorzy starali się doprowadzić wszystko do ładu.

Incydent na korcie centralnym rozproszył Francuza, natomiast zadziałał zdecydowanie na korzyść Japończyka. Nishikori zaczął grać solidniej i choć nie uratował seta, to powalczył w końcówce. Faworyt gospodarzy po nerwowym finiszu triumfował 6:4.

Trzecia partia wyglądała zdecydowanie inaczej niż poprzednie. Pomimo nieustannych podmuchów wiatru gra na korcie była bardzo zacięta i aż do stanu 4:4 na tablicy wyników nie pojawił się ani jeden break point. Prawdziwe emocje zgromadzonych na trybunach kortu centralnego wywołał dziewiąty gem, który trwał ponad 10 minut. Tsonga zmarnował trzy szanse na przełamanie i po chwili sam musiał się bronić, aby pozostać w secie. Nonszalancja Francuza dała o sobie znać i przegrał własny serwis i całego seta 4:6.

Wyraźnie uskrzydlony Japończyk z każdą piłką rozkręcał się coraz bardziej i prezentował uderzenia, do których przyzwyczaił oglądających na całym świecie. Nishikori wykaraskał się z małych kłopotów na początku seta i wywalczył kluczowe przełamanie w czwartym gemie. Pomimo gorącego dopingu zgromadzonych Tsonga nie był w stanie odrobić straty i po ponad trzech godzinach obaj szykowali się do decydującego starcia.

Wydarzenia z piątego seta mogły nieco zaskoczyć, bowiem to nie będący na fali Japończyk, ale przyćmiony wcześniej Francuz ruszył do ataku. Faworyt gospodarzy świetnie serwował i po uzyskaniu przełamania odskoczył na 4:1. 14. rozstawiony dowiózł przewagę do końca meczu i po 3 godzinach i 50 minutach awansował do półfinału, w którym spotka się ze Stanem Wawrinką.

Roland Garros, Paryż (Francja)
Wielki Szlem, kort ziemny, pula nagród w singlu mężczyzn 10,448 mln euro
wtorek, 2 czerwca

ćwierćfinał gry pojedynczej:

Jo-Wilfried Tsonga (Francja, 14) - Kei Nishikori (Japonia, 5) 6:1, 6:4, 4:6, 3:6, 6:3

Program i wyniki turnieju mężczyzn

< Przejdź na wp.pl