Honda otwarcie krytykuje Valentino Rossiego. "Jest mistrzem podstępu"
Valentino Rossi wygrał wyścig o Grand Prix Holandii po ostrej walce z Marcem Marquezem na ostatnim okrążeniu. Kierownictwo Hondy oskarżyło Włocha o celowe ścięcie szykany.
Wyścig o Grand Prix Holandii odbył się przed dwoma tygodniami, jednak paddock MotoGP żyje jeszcze wydarzeniami z Assen. Przed Grand Prix Niemiec swój punkt widzenia na temat walki Valentino Rossiego z Marcem Marquezem przedstawiło kierownictwo Hondy.
Na ostatnim okrążeniu wyścigu w Assen Marquez próbował wyprzedzić Rossiego. Obaj motocykliści wjechali niemal równo w ostatnią szykanę, kiedy doszło między nimi do kontaktu. W tej sytuacji Rossi ratował się przed upadkiem i ściął zakręt. Włoch wjechał w warstwę żwiru, ale utrzymał się na motocyklu i wyjechał jako pierwszy na linię startu-mety.
Dyrekcja wyścigu uznała tę sytuację za incydent wyścigowy i nie ukarała zawodników, ale przed Grand Prix Niemiec dyskusja powróciła. - Szykowałem ten atak cały weekend - powiedział Marquez na konferencji przed wyścigiem. - Spodziewałem się tego ataku - odpowiedział mu Włoch.
Kierownictwo Hondy skrytykowało zachowanie Rossiego w Assen. Zdaniem Japończyków, włoski motocyklista z premedytacją ściął ostatnią szykanę w Assen i tylko dzięki temu odniósł wygraną w Holandii. - Walczę z myślami na ten temat i staram się odrzucać myśl, że Valentino nie przygotowywał się do tej akcji. Jednak sądzę, że prawda jest taka, że musiał rozważać taki atak. Popatrzcie na sposób w jaki wyprostował motocykl, bardzo szybko dodał gazu, gdy wjechał w warstwę żwiru. To wszystko jednoznacznie wskazuje, że był na to przygotowany - powiedział Livio Suppo, szef zespołu.
Szef Hondy stanął również w obronie Marqueza. Hiszpan z powodu upadków nie ukończył już trzech wyścigów w tym roku, a styl jego jazdy jest krytykowany przez niektórych rywali. W tym sezonie pretensje o zbyt ostre ataki Marqueza mieli m. in. Jorge Lorenzo oraz Alvaro Bautista. - On jeździ bardzo agresywnie. Zawsze stara się wygrywać i mieć go blisko siebie na ostatnim okrążeniu zawsze jest problemem... Jednak to nie oznacza, że jest to niebezpieczne. Ludzie muszą się zastanowić zanim coś powiedzą, bo już w przeszłości wygłaszali pewne sądy na temat śp. Marco Simoncellego. Dlatego potrzebny jest spokój. Mieliśmy przykład w Barcelonie. Tam Marc był bliski incydentu z Jorge podczas hamowania, ale wolał wynieść się na zewnętrzną i uciekł z toru, a mógł zaryzykować, co być może skończyłoby się upadkiem Jorge. Marc nie jest wariatem i nie jest niebezpieczny dla innych - podsumował Suppo.