W środę Red Bull Racing oficjalnie potwierdził rozstanie z Adrianem Neweyem. Brytyjski inżynier ze skutkiem natychmiastowym zakończył udział w pracach projektowych "czerwonych byków" i nie będzie zaangażowany w codzienne życie zespołu Formuły 1 w fabryce w Milton Keynes. Do końca sezonu ma jednak pojawiać się na wybranych wyścigach i stanowić wsparcie dla Red Bulla na torze.
Newey uważany jest za najlepszego inżyniera w historii F1, dlatego nie może narzekać na brak ofert. Nazwisko 65-latka najczęściej łączone jest z Ferrari i Aston Martinem. Niektóre źródła wspominają też o Mercedesie. Byłby to zrozumiały ruch, biorąc pod uwagę bardzo prawdopodobny transfer Maxa Verstappena do stajni z Brackley w roku 2025 albo 2026.
Dziennikarze niemieckiego "Motorsport Total" ustalili, że szanse Mercedesa na pozyskanie Neweya są wręcz zerowe. Przede wszystkim Brytyjczyk ma być świadom tego, że problemy ekipy z Brackley są tak duże, że będzie ona potrzebowała kilku lat na wyjście z kryzysu. Sytuacji nie poprawi nawet rewolucja techniczna, do jakiej dojdzie w F1 w roku 2026.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Subiektywny ranking PGE Ekstraligi. TOPlista 3. kolejki
Drugi argument przeciwko transferowi jest taki, że Adrian Newey nie ma najlepszej opinii na temat Toto Wolffa. Brytyjczykowi w ostatnich latach nie podobały się niektóre zagrywki medialne szefa Mercedesa, jak i jego zachowanie po zakończeniu sezonu 2021. Wtedy niemiecki zespół był gotów w walczyć w sądzie o odebranie mistrzostwa Verstappenowi.
- Adrian Newey to ikona F1, jeden z lepszych inżynierów, z niesamowitym doświadczeniem. Pojawia się wiele spekulacji na jego temat i zastanawiamy się, co zrobi. Patrzę na to wszystko jako fan i obserwuję, co się wydarzy - mówił przed paroma dniami Wolff dziennikowi "The Independent", gdy odejście Neweya z Red Bulla nie było jeszcze oficjalnie potwierdzone.
Dziennikarz Andrew Benson z BBC dodał, że "bliskie mu źródła" mówią o tym, że 65-latek "na poważnie rozważa przeprowadzkę do Ferrari". Z ustaleń eksperta wynika, że genialny inżynier skreślił za to możliwość dołączenia do Aston Martina, gdzie nie przekonuje go osoba Lawrence'a Strolla.
Miliarder z Kanady w ostatnich latach zainwestował setki milionów dolarów w zespół, ale ma opinię osoby, która próbuje wpływać na decyzje kluczowych ludzi w Aston Martinie. Ponadto ekipa musi utrzymywać fotel dla syna 64-latka, choć Lance Stroll nie prezentuje poziomu niezbędnego do startów w F1.
Czytaj także:
- 30 lat od śmierci legendy. Jak wyglądały ostatnie chwile Ayrtona Senny?
- Stało się! Czy to początek końca Red Bulla?