Archiwum prywatne / Andrzej Szymański / Na zdjęciu: Andrzej Szymański

Renta nie starcza mu na życie. "Bez pomocy kibiców nie dałbym rady"

Szymon Michalski

Andrzej Szymański walczy o powrót do zdrowia. Renta państwowa w wysokości 1600 złotych nie starcza mu na życie. Jak sam przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty, bez zbiórek i pomocy kibiców nie dałby sobie rady.

Wypadek z 2001 roku odmienił życie Andrzeja Szymańskiego. Były zawodnik został przykuty do wózka. Teraz musi mierzyć się z różnymi dolegliwościami. Wydarzenia sprzed ponad 20 lat pozostawiły w organizmie trwałe ślady. 

- W zeszłym roku byłem dwa razy w szpitalu, miałem roponercze. Ledwo uszedłem z życiem. Przestała funkcjonować lewa nerka. Była zalana prawie trzema litrami ropy i istniało ryzyko, że trzeba będzie tą nerkę wyciąć. Na szczęście udało się ją uratować. Teraz mam podłączony wężyk, z którego spływa mocz i ropa. Dzięki temu żyję - mówi Andrzej Szymański w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Drugi raz byłem w szpitalu, bo stwierdzono u mnie zakrzepicę biodrową, na skutek niedowładu kończyn dolnych. Przez to muszę brać bardzo drogie tabletki do końca życia - dodaje były zawodnik.

ZOBACZ Darcy Ward mocno o Chrisie Holderze: od czasu mojego upadku, nie wrócił na swój poziom 
Sprawy nie ułatwia szalejąca inflacją i rosnące ceny. Choć Andrzej Szymański otrzymuje państwową rentę w wysokości 1600 złotych, to jest to jedynie kropla w morzu potrzeb. Przy życiu utrzymują go bliscy i kibice, którzy o nim pamiętają i wspierają go jak tylko mogą.

- Trudno jest przeżyć tylko z samej renty. Koszty rehabilitacji, wszystkich tabletek, podróży do lekarzy i opłacenie rachunków za dom. Idą na to ogromne pieniądze. Nie ma mowy, żebym przeżył za te 1600 zł. Bez pomocy kibiców i ich zbiórek nie dałbym rady. Otrzymuje również wsparcie od GKSŻ, za co bardzo dziękuję - mówi Szymański łamiącym głosem.

- Jest mi naprawdę ciężko. Żyję od zbiórki do zbiórki. Cieszę się z każdej pomocy. Dla mnie liczy się każda złotówka. Na szczęście mam u swoim boku moją mamę, która ma już 84 lata. Pomaga mi na tyle, na ile może - kontynuuje.

Szymański został zapomniany przez kolegów z toru. Nie może liczyć na ich wsparcie. - Wszyscy zawodnicy z mojego pokolenia mają już swoje rodziny, swoje problemy. Każdy żyje swoim światem. Potraciłem kontakty z dawnymi kolegami - mówi ze smutkiem.

Mimo wielu przeciwności Andrzej Szymański nie traci nadziei na lepsze jutro. - Wierzę w to, że będzie lepiej. Cały czas mam siłę, żeby walczyć. Tak łatwo się nie poddam - zakończył.

Zobacz także:
Świętując sukces, zgubił się na mieście
Najbardziej utytułowany klub na zakręcie
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl