Swoim środowym zwycięstwem w Oestersund i kolejnym wyśrubowaniem rekordowej liczby triumfów w Pucharze Świata Bjoerndalen zaskoczył wielu konkurentów. Norweg niegdyś mówił już o różnych terminach zakończenia kariery (jednym z nich były igrzyska w Soczi), ale jak dotąd zawsze rezygnował z porzucenia biathlonu. Teraz nowy punkt graniczny jego startów to marcowe mistrzostwa świata w Holmenkollen. - W tym sezonie będę biegał wszędzie, w każdych zawodach. To już mój ostatni rok, taki jest plan - potwierdził Bjoerndalen po wygranej w Oestersund.
Rywale nie wierzą jednak norweskiemu mistrzowi. Liczne grono biathlonowych sław jest zdania, że weteran znów zmieni zdanie i pożegna się ze sportem dopiero w wieku 44 lat po kolejnych igrzyskach olimpijskich. - Szczerze mówiąc, jestem pewny że zostanie do 2018 roku. On sam wie jednak, że nie każdego dnia będzie wygrywał i nie zawsze będzie miał żółtą koszulkę lidera. Na pewno będzie to dla niego duży dylemat. Przed igrzyskami w Soczi mówiłem, że nie da już rady wygrać, a jednak zwyciężył. Teraz więc wolę już nic nie mówić, bo on znów może nas zaskoczyć - powiedział Martin Fourcade.
- Nie zakończy kariery. Ole to ktoś, kto kocha przełamywać bariery i udowadniać, że ci, którzy w niego wątpią, są w błędzie. Dla niego to zabawne - dodał Emil Hegle Svendsen. - Do teraz nie wierzyłem, że mógłby startować aż do 2018 roku. Ale on znowu wygrywał, więc wszystko jest możliwe. Myślę, że pobiega jeszcze te dwa kolejne lata - stwierdził Johannes Boe.
27 stycznia Ole Einar Bjoerndalen skończy 42 lata. W Pucharze Świata startuje od sezonu 1992/1993.