Najbardziej utytułowana polska biathlonistka w historii kilka miesięcy temu została mamą. Weronika Nowakowska zdecydowała się zajść w ciążę, kiedy była już wicemistrzynią i brązową medalistką mistrzostw świata. - Sportsmenki bardzo często nie decydują się na przerwanie kariery - mówi biathlonistka. - Potem kończą ze sportem i nagle okazuje się, że nie mają już szansy ułożenia sobie własnego życia. Nie chciałam być w tym gronie. Zaryzykowałam. Zaplanowałam ciążę i przerwałam karierę.
Wielkim zaskoczeniem było jednak to, że urodzą się bliźniaki. Tego nie można było przewidzieć. - To spowodowało najwięcej zamieszania - przyznaje Weronika Nowakowska. - Jako mama bliźniaków chcąca mieć dzieci przy sobie, muszę np. zamienić samochód na bus - śmieje się. - Dlatego mieć jedno dziecko i trenować, wydaje mi się banalnie proste.
Ani banalny, ani prosty nie był powrót do sportu. Zwłaszcza, że jak przyznaje zawodniczka, w Polsce nie ma jeszcze kultury wspierania mam - sportsmenek. - Na Zachodzie jest to rzecz zupełnie normalna. Zawodniczka zachodzi w ciążę, a najbliższe środowisko wspiera ją w tym czasie - mówi Nowakowska. - Jeśli ma ochotę wracać do sportu, to po prostu to robi, a po urodzeniu dziecka może liczyć na pomoc. Ja musiałam dopiero udowodnić swoją postawą, że mogę ponownie wejść do reprezentacji.
To mówi zawodniczka, która jest m.in. wicemistrzynią świata. Najlepsza polska biathlonistka musiała udowodnić, że po urodzeniu dziecka wciąż zasługuje na miejsce w kadrze. - To było najbardziej przykre - przyznaje. - Swoją postawą, kolejnymi startami, indywidualnymi treningami we własnym zakresie, musiałam dowieść, że jestem w stanie normalnie pracować i trenować będąc mamą. Przekonać, że po ciąży jestem na poziomie moich koleżanek z reprezentacji.
ZOBACZ WIDEO Kochanowski jak Milik. "Naszym celem jest złoto MŚ juniorów"
Kilka dni temu Weronika Nowakowska w niezwykle emocjonalnym wpisie na Facebooku podzieliła się tym, co przeżywała w ciągu ostatniego roku. - Tylko moja rodzina wie, co przechodziłam. Było trochę żalu, że nie otrzymałam wsparcia ze strony środowiska. Ale to już za mną. Biorę życie, jakie jest - mówi - Cały żal wypociłam już podczas treningów. Mam też osoby, które mi pomagają. To przede wszystkim rodzina opiekująca się dziećmi podczas mojej nieobecności.
Takiego wsparcia, kiedy bardzo tego potrzebowała, od niektórych osób jednak zabrakło. - Kobiety zostawia się trochę same sobie. To przykre. Spotyka to nie tylko sportsmenki, ale inne kobiety, które po ciąży próbują wracać do zawodu, do pracy - twierdzi Weronika Nowakowska. - Kiedy podzieliłam się swoimi emocjami ma Facebooku, nie chciałam nikogo oczerniać. To nie był mój cel. Po tym wpisie był duży odzew. Okazało się, że to problem powszechny. Dotyczy kobiet w Polsce w ogóle.
Obecnie Weronika Nowakowska próbuje pogodzić dwie rzeczy: przygotowuje się do igrzysk olimpijskich w 2018 i wychowuje bliźniaki. Jest objęta programem szkolenia kadry olimpijskiej. Przygotowania do igrzysk są finansowane z Ministerstwa Sportu, a od maja otrzymuje stypendium od Polskiego Związku Biathlonu. Dzieci mogą jej towarzyszyć podczas zgrupowań, ale o wszystko musi zadbać sama.
- Zawodniczka nie traci swoich umiejętności wraz z urodzeniem dziecka. Można z niej zrezygnować albo dać jej szansę - mówi. - Wszystkie instytucje i związki sportowe mają swoje przepisy, ale te zasady są przecież dla ludzi. I to ludzie podejmują decyzje w określonych sytuacjach. Nie mówię tego, aby kogoś oczerniać. Mam tylko nadzieję, że jeśli jakakolwiek inna sportsmenka po ciąży zdecyduje się na powrót do sportu, dzięki mnie będzie miała trochę przetarty szlak.
Weronika Nowakowska wyjaśnia, że kiedy pisała na Facebooku o odrzuceniu jej prośby o licencję, nie miała na myśli Polskiego Związku Biathlonu. - Nie chodziło o związek, tylko o inną instytucję, która opiekuje się sportowcami przygotowującymi się do igrzysk - tłumaczy. - Nie ma lepszej możliwości, niż trenowanie w takiej mocnej drużynie, jak nasza. Z takimi super partnerkami, jak koleżanki z kadry.
Zawodniczka robi wszystko, aby trenować w grupie. Jednocześnie chce zabierać ze sobą rodzinę. Nie tracić tego ważnego momentu w życiu matki. - Czym innym jest wyjście na sześciogodzinny trening w ciągu dnia, a czym innym wyjazd na trzy tygodnie na zgrupowanie. Wtedy w ogóle nie widzi się dzieci. Dążę więc do tego, by pogodzić jedno i drugie. Przekonam się, czy to jest możliwe.
Zawodniczka przekonuje, że po urodzeniu dziecka można mieć jeszcze lepsze wyniki sportowe. Zamierza walczyć o medal olimpijski w Piongjang. - To jest moment weryfikacji moich marzeń i celu. Dziecko to nie jest żadna przeszkadza, to jest trampolina. Dlatego dobrze jest, kiedy sportsmenki po ciąży mają wsparcie. Mogą być jeszcze bardziej efektywne, bo mają silną motywację.
- Mogłabym być w domu, z dziećmi i nie walczyć o kolejne igrzyska. O upragniony medal. Moje marzenie jest jednak tak silne, że ze wszystkich sił staram się wszystko pogodzić. Do igrzysk zostało 10 miesięcy. Zrobię wszystko, aby mnie i dzieciom przez ten czas niczego nie zabrakło.