Monika Hojnisz chce przejść do historii polskiego biathlonu. Celem pierwsza dziesiątka Pucharu Świata

Newspix / Na zdjęciu: Monika Hojnisz
Newspix / Na zdjęciu: Monika Hojnisz

W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Monika Hojnisz awansowała na siódme miejsce. – Chcę zakończyć sezon w czołowej dziesiątce. W listopadzie nawet o tym nie marzyłam – powiedziała Polka.

W tym artykule dowiesz się o:

To już piąty raz w tym sezonie, gdy Polka po swoim starcie zamiast na rozbieganie udaje się na ceremonię dekoracji kwiatowej. Liderka naszej kadry znów świetnie poradziła sobie na strzelnicy. Bezproblemowo zaliczyła strzelanie w postawie leżąc, również w stójce wszystko szło zgodnie z planem - aż do ostatniego strzału. Na jego oddanie Monika Hojnisz potrzebowała aż dziesięć sekund.

- To był strzał, którego nie byłam pewna. Czułam, że muszę go przytrzymać. Cieszę się, że udało się go dopracować. Można teraz sobie pomyśleć co by było gdybym go oddała w rytmie, ale może biegałabym dodatkowe 150 metrów - powiedziała Hojnisz.

- Warunki w trakcie zawodów nie były najgorsze. W porównaniu do wcześniejszych dni wiatr nie był silny, trochę jednak kręcił i trzeba było być uważnym. Na przestrzeliwaniu spędziłam mnóstwo czasu oddając rekordową ilość strzałów żeby nabrać pewności przed startem - dodała.

ZOBACZ WIDEO Gorzki powrót Błaszczykowskiego. "Nie oczekujmy od Kuby, że zbawi świat"

Zobacz także: Tajner optymistą ws. przyszłości Horngachera. "Daję 51 procent szans, że zostanie z nami"

Polka znów uzyskała czas biegu na poziomie pierwszej dziesiątki. W stawce 83 zawodniczek tylko sześć rywalek pokonało dystans 7,5km szybciej od Hojnisz. Wszystko to zaowocowało awansem na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

- Jestem dumna ze swojej aktualnej pozycji w klasyfikacji generalnej. Chcę zakończyć sezon w czołowej dziesiątce, to byłby ogromny sukces. W listopadzie nawet o tym nie marzyłam. Startów do końca sezonu wliczając w to przecież mistrzostwa świata wciąż jest jednak sporo i wiele się może jeszcze wydarzyć - przyznała Hojnisz, która dodała, że ubiegłotygodniowy pobyt w Canmore dał się jej we znaki.

Zobacz także: Kamil Stoch królem na niemieckiej ziemi. Polak lubi Willingen

- Gdy odwołano sprint to na mojej twarzy było widać wyraźnie zarysowaną ulgę. Zapewniam, że podobnie było u innych zawodniczek. Startować przy tak niskich temperaturach to nic przyjemnego, choć na pewno szkoda punktów straconych na naszej nieobecności w sztafecie. Tego dnia po zawodach zostałam na treningu i kończąc go przypominałam sopel - zakończyła Hojnisz.

Źródło artykułu: