"Od imprezowiczki do mistrzyni świata". Teraz jest gwiazdą

- Dopóki mam frajdę z tego, co robię, motywacji mi nie brakuje. Myślę, że to ważniejsze, niż głód kolejnych trofeów - mówi nam Dorothea Wierer, jedna z największych gwiazd światowego biathlonu.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Dorothea Wierer Getty Images / Christian Manzoni/NordicFocus / Na zdjęciu: Dorothea Wierer
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Materiał o tobie na oficjalnej stronie Igrzysk Olimpijskich nazywa się "od imprezowiczki do mistrzyni świata". 

Dorothea Wierer, trzykrotna mistrzyni świata w biathlonie, medalistka igrzysk olimpijskich w Soczi i Pjongczangu: Zabawa i radość z życia zawsze były częścią mnie. Staram się być optymistką we wszystkim, co robię, i takie nastawienie często pomaga mi przezwyciężyć trudne chwile. To był mój główny cel. Imprezowiczką już bym siebie nie nazwała, jednak spędzanie czasu z przyjaciółmi i rodziną to wciąż moja ulubiona forma odpoczynku.

Mówisz, że nigdy nie byłaś dobra na dużych imprezach, a jednak masz trzy złote medale mistrzostw świata w biegach indywidualnych, jeden zdobyłaś w 2019 roku, dwa rok później. Był taki moment, że nauczyłaś radzić sobie z presją?

To, jak radzę sobie z presją, często zależy od dnia, samopoczucia. Staram się skupić na samym wyścigu, nie zastanawiając się nad kontekstem. Myślę, że jest to najprostsze, ale i najlepsze podejście. Nauczyłam się tego z biegiem czasu, choć nadal, mimo dużego doświadczenia, zdarza mi się odczuwać stres. To naturalny odruch i wydaje mi się, że nie zawsze trzeba go zwalczać – czasami może posłużyć za motywację.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Strach się bać!". Żona Burneiki pójdzie w jego ślady?!

Sama mówiłaś, że kiedyś czułaś się mała, jakbyś była nikim. Czy z czasem udało ci się nauczyć pewności siebie?

Nie ma recepty na nauczenie się pewności siebie. Warunki mogą tak bardzo zmieniać się z wyścigu na wyścig, że jedyną rzeczą, która się liczy, jest wiara w siebie i swoje możliwości.

Brak pewności siebie to problem, z którym zmaga się wielu z nas. Jaki był twój sposób na jej wypracowanie?

Podczas wyścigów staram się pozbyć stresu, wyobrażając sobie, że jest to po prostu trening. Wielokrotnie mi to pomagało. Każdy wynik jest dla mnie lekcją pewność siebie, dużo uczę się na błędach i słabościach. Ale każdy jest inny i to, co dla jednego będzie stresogenne, dla drugiego może być motywujące. Najlepszym sposobem jest wsłuchanie się w siebie, obserwacja, rozmowa z trenerem albo terapeutą.

W pewnym momencie, kiedy miałaś już na koncie sporo sukcesów, pojawił się inny problem - brak motywacji.

Dopóki mam frajdę z tego, co robię, jestem wystarczająco zmotywowana. Myślę, że to jest ważniejsze niż głód kolejnych trofeów.

Przed mistrzostwami świata w Anterselvie, w twoim rodzinnym Południowym Tyrolu, udało ci się odzyskać głód wygrywania. Czym były dla ciebie te mistrzostwa?

Urodziłam się tam, trenowałam na tamtej trasie, znam ją bardzo dobrze. Dzięki temu lepiej radziłam sobie z presją. Miałam świadomość, że "gram" u siebie. Czułam się lepiej z poczuciem, że jestem w mojej ojczyźnie, przed moimi największymi fanami. Myśl o tym, że moja kariera rozpoczęła się właśnie w Antholz, dodało mi wiele siły.

To jak do tej pory najszczęśliwsza, najpiękniejsza impreza sportowa w twojej karierze?

Myślę, że tak. Jednak Igrzyska Olimpijskie w Soczi również były wspaniałym doświadczeniem.

Czym były dla ciebie dwa złote medale MŚ wywalczone w regionie, w którym się urodziłaś i wychowałaś?

To było największe osiągnięcie w mojej karierze i uważam, że zarazem najlepsza forma podziękowania dla tych, którzy wierzyli we mnie od samego początku mojej kariery.

Jesteś ambasadorką Południowego Tyrolu. Co lubisz najbardziej w swojej małej ojczyźnie?

Zachwycająca natura, ogromne możliwości uprawiania sportu i przebywania na świeżym powietrzu - to wielkie plusy. Uwielbiam proste wypady do lasu, co jest dla mnie najlepszą formą relaksu, lub gdzieś, gdzie mogę po prostu podziwiać niesamowite piękno, jakie tworzą góry.

Doceniam też kulturę, w której czuć naleciałości austriackie i włoskie, lecz przede wszystkim spektakularne jedzenie i wina. Jest to ważna część naszego "dziedzictwa", która w pewien sposób jest też formą odzwierciedlenia tej kulturowej mieszanki. Jestem szczególną fanką lokalnych produktów, więc sery, speck z korniszonami i chrzanem, jabłka i inne przysmaki w zupełności wystarczą, aby mnie uszczęśliwić!

Masz koleżanki wśród polskich biathlonistek, czy w tym sporcie raczej trudno o przyjaźnie z osobami spoza swojej ekipy?

Brakuje mi możliwości kontaktu z moimi koleżankami, szczególnie z Weroniką Nowakowską, z którą jesteśmy bliskimi przyjaciółkami. W przeszłości zdarzało się, że kilkukrotnie spędzaliśmy wakacji wspólnie z zawodniczkami i zawodnikami z innych krajów. W takich sytuacjach rywalizacja nie istnieje, skupiamy się na przyjemnościach.

Mówisz, że twojej życie to nie tylko biathlon. A zatem co jeszcze? 

Bardzo lubię jeździć na rowerze szosowym, co zresztą jest istotnym elementem moich treningów. Uwielbiam też chodzić po górach. Zimą jeżdżę na snowboardzie lub nartach. Lubię też próbować nowych rzeczy - raz odbyłam lot paralotnią w tandemie połączony z wejściem na szczyt góry i podziwianiem fantastycznych gór. To było coś wyjątkowego! Chociaż w takich sytuacjach muszę oczywiście uważać, żeby nie ryzykować kontuzją.

Kiedyś jeden z angielskich tabloidów napisał, że byłabyś idealną dziewczyną Jamesa Bonda. Denerwuje cię, kiedy ludzie postrzegają cię głównie przez pryzmat twojego wyglądu?

Raczej nie przejmuję się takimi komentarzami - wiadomo, że nie da się tego uniknąć. Naturalna jest dla mnie dbałość o siebie, to część mojej osobowości, i staram się wyglądać i zachowywać w "normalny" sposób. Tego typu stwierdzenia lub plotki mi nie przeszkadzają, o ile za bardzo nie wkraczają w moją strefę prywatną.

Za kilka miesięcy igrzyska w Pekinie, czy to będą ostatnie dla ciebie?

W przyszłym roku kończę 32 lata, więc jest całkiem realne, że tak.

Od jednego ze znanych polskich sportowców usłyszałem: "Sportowiec musi myśleć o tym, co będzie robił po karierze, zanim ją w ogóle zacznie". Czy ty o tym myślisz? 

Nie mam jeszcze planów na to, co będę robić, gdy skończę karierę. Poza bieganiem w biathlonach jestem ambasadorem marki dla firm i instytucji, które mi ufają i wierzą we mnie, być może ta część mojej pracy będzie kontynuowana.

Czytaj także:
Medal Marii Andrejczyk wylicytowany. Wiadomo, co teraz się z nim stanie
Kryscina Cimanouska o pierwszych dniach w Polsce. Porusza się w towarzystwie ochrony

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×