O sprawie Krysciny Cimanouskiej głośno zrobiło się podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. Białorusinka skrytykowała decyzję związkowych działaczy. Chciano zmusić ją do powrotu do kraju.
Zawodniczka wystąpiła o wizę humanitarną, a pomocną dłoń wyciągnęła do niej Polska. Zapewniono jej schronienie, a także wsparcie PKN Orlen, aby mogła kontynuować karierę. W rozmowie z "Super Expressem" opowiedziała o pierwszych dniach w Polsce.
- Nie mogę powiedzieć, gdzie mieszkam, z wiadomych względów. W tym tygodniu ma dojść do spotkania w Ministerstwie Sportu ws. mojej sportowej przyszłości - mówiła. - Od przylotu z Tokio nie wychodzę z domu. Razem z mężem, który do mnie dołączył, poruszamy się w towarzystwie ochrony - dodała.
ZOBACZ WIDEO: "Sam siebie zaskoczyłem". Tego złoty medalista olimpijski się nie spodziewał
W niedzielę Cimanouska wystartowała w pierwszych zawodach. Wzięła udział w Memoriale Wiesława Maniaka w Szczecinie. W rywalizacji na 100 i 200 metrów zajęła trzecie pozycje. Najlepsza w obu konkurencjach była Pia Skrzyszowska (więcej TUTAJ).
Cimanouska przyznała, że fizycznie czuje się źle - ostatnie tygodnie mocno odbiły się na jej organizmie. Podkreśla, że najważniejsze, że może poczuć się bezpiecznie.
Sprinterka liczy, że będzie mogła wystartować na igrzyskach w Paryżu. Na tę chwilę nie jest to jednak pewne, bowiem białoruska federacja może nałożyć na nią 3-letnią karencję. Dzieje się tak, jeśli lekkoatleta chce startować w barwach innego kraju.
- Z mojej reprezentacji mnie usunęli. To znaczy, że na Białorusi już na mnie nie czekają i niepotrzebni są im dobrzy sportowcy - zakończyła 24-latka.
Czytaj także:
- Państwowa chińska telewizja zakpiła z klasyfikacji medalowej. Wszystko ku chwale kraju
- Co za bieg! Polscy mistrzowie olimpijscy z nowymi rekordami (WIDEO)