Bieg 7 Dolin - ultrawyzwanie

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Instytut Studiów Wschodnich /
Materiały prasowe / Instytut Studiów Wschodnich /
zdjęcie autora artykułu

W 2010 roku na starcie Biegu 7 Dolin na 100 km stanęło 63 śmiałków, do mety dotarło 47. Siedem lat później na królewski dystans PKO Festiwalu Biegowego zapisało się tysiąc biegaczy.

Z roku na rok Bieg 7 Dolin coraz mocniej się rozwija. Organizatorzy zaczęli dodawać kolejne dystanse – 64 km, 34 km i w zeszłym roku 17 km. Te wszystkie biegi łączy jedno – zawodnicy krótszych dystansów startują późnej i biegną po części trasy 100 km. Wszyscy finiszują w jednym miejscu – na krynickim deptaku.

– Bardzo to mi się podoba, że wszyscy, niezależnie od długości dystansu, metę mają właśnie na deptaku. Widać, że organizatorzy reagują na uwagi zawodników. Było przecież tak, że start był wspólny, ale część kończyła w Rytrze, a część w Piwnicznej. To dużo lepszy pomysł, by wszyscy mogli być witani przez kibiców na mecie w Krynicy – uważa Paweł Jachym, który w nogach ma wszystkie edycje B7D.

Bieg 7 Dolin był jednym z pierwszych biegów w Polsce na takim długim dystansie w górach, na którym organizator wyznaczył trasę, zapewnił obsługę tj. punkty serwisowe, żywieniowe i wolontariuszy. Było to kolejny krok rozwoju od marszów na orientację w kierunku profesjonalnych górskich biegów ultra. Z tego też powodu większość startujących w pierwszej edycji, to byli zawodnicy wywodzący się właśnie z zawodów na orientację.

– Zanim pojawił się Bieg 7 Dolin, biegałem z mapką i kompasem w poszukiwaniu punktów, które trzeba było zaliczyć. To też były dystanse ultra [czyli dłuższe nie maraton – przyp. red,.], ale miały inną specyfikę, bo przede wszystkim trasa nie była oznaczona – wspomina Maciej Więcek, który ukończył wszystkie edycje B7D. – Chciałem wystartować w biegu, w którym nie liczy się tylko orientacja, ale głównie wytrzymałość i kondycja. Bieg 7 Dolin chyba jako jeden z pierwszych taką właśnie formułę zaproponował. To był w końcu prawdziwy bieg sportowy, w którym można było polecieć „na lekko”. Do tej pory kiedy startowaliśmy na orientację, musieliśmy mieć ze sobą wszystko – jedzenie, napoje, ubrania. Plecak trochę więc ważył. Wreszcie można było sobie trochę ulżyć i się pościgać.

Pierwszą edycję ukończyło zaledwie 47 osób. Wygrał Adam Długosz. – To był bardzo mały kameralny bieg. Na starcie o godz. 3 nad ranem stawiła się garstka śmiałków. Było przeraźliwe zimno – ok. 7 st. Celsjusza i ulewa, która zamieniła szlaki w rwące potoki. Pamiętam ten dreszcz emocji jaki mi towarzyszył. Jak pomyślę o tym pierwszym starcie to aż się uśmiecham. Wyglądaliśmy jak kosmici w pelerynach, czapkach i rękawiczkach, usmarowani błotem od stóp do głów – wspomina Długosz.

Już po pierwszej edycji Biegu 7 Dolin było wiadomo, że jest zapotrzebowanie na tego typu biegi. Zaczęli więc rozwijać imprezę. W 2011 roku B7D ukończyło trzy razy więcej biegaczy – 193. Już rok później dołożono dwa kolejne dystanse – 66 km i 36 km. 100 km ukończyło wtedy 293 zawodników. Z roku na rok frekwencja rosła. W 2016 roku organizatorzy dodali czwartą konkurencję – Runek Run na 17 km, korzystającą z trasy B7D. 100 km przebiegło rok temu 450 ultramaratończyków. Wszystkie konkurencje B7D ukończyło ponad 1700 uczestników. We wrześniowej, ósmej edycji powinien paść rekord frekwencji. Już teraz zapisanych na wszystkie dystanse jest ponad 3,5 tys. chętnych.

Biegaczy przyciąga m.in. wymagająca, ale też malownicza trasa w Beskidzie Sądeckim. – Są dosyć duże nachylenia na niektórych podbiegach. Dla mnie najtrudniejsza część trasy to bardzo stromy wyciąg pod Wierchomlą.

Najprzyjemniejsza to odcinek do Rytra, kiedy startujemy o godz. 3 nad ranem i wkrótce wschodzi słońce. Magiczne chwile – podkreśla Maciej Więcek. – Na start przyciąga mnie także mocna grupa biegaczy. Biegnę, by zobaczyć jak na ich tle wygląda moja forma. Jest progres, a może regres? Start w B7D zawsze mnie dopinguje, by jeszcze o coś w tym moim bieganiu powalczyć. Zazwyczaj mnie mobilizuje i stawia na nogi.

Biegacze chwalą sobie organizację biegu – logistykę, liczbę wolontariuszy, zaopatrzenie i liczbę punktów żywieniowych, a także bezinteresowną pomoc mieszkańców okolic.

– B7D to świetnie zorganizowana impreza. Trudno tak naprawdę wymienić wszystkich, dzięki którym każdy biegacz czuje się tam wyjątkowo. Osobiście do B7D podchodzę już trochę sentymentalnie - nikt i nic nie zabierze mi wspomnień wspaniałego dopingu kibiców na trasie, rozmów i wymiany doświadczeń z rywalami-kolegami z trasy. To wszystko sprawia, że człowiek chce brać w tym udział – zaznacza Adam Długosz.

Magda Łączak, trzykrotna zwyciężczyni B7D: – Cenię sobie dobrą organizację punktów serwisowych, żywienia, tego czego biegacze najbardziej potrzebują na trasie. W B7D jest to dobrze robione – twierdzi Łączak. – W 2013 roku zapomniałam z Piwnicznej zabrać picia. Szybko uświadomiłam sobie, że nie mogę biec 15 km bez napojów. Kiedy mijałam sklep, zobaczyłam kilku gości i usłyszałam dźwięk świeżo odkręcanej pepsi. Podbiegłam i z błagalnym wzrokiem poprosiłam o butelkę. Byli chyba w szoku, bo od razu mi ją oddali i nawet nie wiedzieli jak bardzo mnie uratowali. To mnie bardzo chwyciło za serce i do ludzi z Piwnicznej mam szczególny sentyment.

Maciej Więcek dodaje: – Na punktach serwisowych jest wszystko czego biegacz potrzebuje. Nie tylko chodzi o żywność i napoje, ale także ciepłe słowo, doping czy informację, gdzie dalej biec. Na trasie też są wolontariusze, którzy bębnią, piszczą na piszczałkach i zagrzewają.

Każdy z biegaczy przyznaje, że najprzyjemniejszy moment to meta. – Euforię zaczynam odczuwać, gdy słychać już bębny, muzykę i spikera. Ze zbieganiem radzę sobie lepiej niż podbiegami, więc wtedy jak słyszę tętniącą życiem Krynicę dodaje mi to skrzydeł. No i ta prosta na deptaku, kiedy kibice wyciągają ręce i witają biegaczy – mówi Maciej Więcek.

Magda Łączak o pierwszym starcie w 2011 roku i zwycięstwie: - Pamiętam ostatnie 10 km. Miałam tak zmęczone nogi, że okropnie się mordowałam. Stras–nie wtedy płakałam. Byłam zdesperowana i dopiero jak zobaczyłam tabliczkę ogródki działkowe w Krynicy, kiedy uświadomiłam sobie, że już jestem w mieście, powiedziałam do siebie: „już nie ma co buczeć”. Przecież wygrywam. Wtedy do mnie dotarło, że jestem pierwsza! Wcześniej zupełnie o tym nie myślałam. Poczułam się w końcu zadowolona z tego co zrobiłam.

Bieg 7 Dolin odbędzie się 9 września. Zapisy są otwarte i nie ma limitu zgłoszeń. Zapisy w portalu www.festiwalbiegowy.pl

Autor: Instytut Studiów Wschodnich

Artykuł promocyjny dostarczony przez organizatora VIII PZU Festiwalu Biegowego

Źródło artykułu:
zgłoś błądZgłoś błąd w treści
Komentarze (0)