Johan Olsson: Sześć tygodni bez rodziny. Nikt nie trenował tak ciężko jak ja!

Za Johanem Olssonem sześć szalonych tygodni katorżniczej pracy. Walka o odzyskanie formy zakończyła się sukcesem, choć konieczny był szereg wyrzeczeń, z długą rozłąką z rodziną na czele.

Daniel Ludwiński
Daniel Ludwiński
Wielu kibiców uwielbia Johana Olssona. W czasach gdy liczne grono zawodników unika ataków w biegach ze startu wspólnego i raczej czeka z decydującymi rozstrzygnięciami do finiszu, Szwed już nieraz ryzykował ucieczki. Jego ataki w biegu łączonym na igrzyskach w Vancouver oraz na 50 kilometrów na MŚ w Val di Fiemme przeszły do historii i sprawiły, że te konkurencje właśnie dzięki niemu do dziś pamięta się jako arcyciekawe.
Ale tak jak kibice kochają zrywy Olssona, tak też jego samego wyjątkowo "upodobały" sobie rozmaite kontuzje i choroby. Szwed i bez tego startował zawsze rzadko, szykując formę przede wszystkim na imprezy docelowe, ale kolejne perypetie zdrowotne sprawiły, że jego występy w Pucharze Świata w ostatnich latach można liczyć na palcach jednej ręki, i to dosłownie.

Ten sezon miał być inny. Olsson zaczął mocno wygrywając w Bruksvallarnie doroczne zawody otwierające sezon w Szwecji. Ale na Puchar Świata nie pojechał - znów choroba i cały grudzień z głowy. Wkrótce później rozpoczęła się walka Szweda o powrót do formy. W styczniu i lutym na przestrzeni ponad sześciu tygodni Olsson ani razu nie zobaczył swojej żony Anny, byłej świetnej biegaczki, i dwójki dzieci. Nieustannie trenował i robił co mógł by odzyskać dobrą dyspozycję.

- Na początku stycznia sądziłem, że złoto w Falun nie będzie możliwe. Myślę jednak, że nikt nie trenował w tym czasie tak bardzo intensywnie jak ja. Nie startowałem, bo nie skupiam się na Pucharze Świata. Skoncentrowałem się tylko na mistrzostwach świata - powiedział już w Falun cytowany przez vg.no.

Na 15 kilometrów stylem dowolnym zwyciężył w pięknym stylu. Teraz wszystkich ciekawi królewski dystans 50 kilometrów stylem klasycznym zaplanowany na najbliższą niedzielę. To w tej konkurencji Olsson będzie bronił złota z Val di Fiemme. Czy znów będzie atakował wkrótce po starcie, tak jak we Włoszech? Szwedzi pamiętają jak w 1993 roku na koniec poprzednich mistrzostw rozegranych w Falun po złoto sięgnął Torgny Mogren. Wówczas ciążyła na nim presja - gospodarze nie mieli do ostatniego dnia zawodów ani jednego złota. Teraz mają już dwa triumfy - najpierw wygrała Charlotte Kalla, a w środę Olsson. Jeśli niespełna 35-latek znów zwycięży, cała Szwecja będzie go nosić na rękach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×