Bjoergen już będąc w ciąży dość długo ćwiczyła wraz z całą reprezentacją Norwegii. Pierwszy syn narciarki ma przyjść na świat 23 grudnia, więc wielokrotna mistrzyni olimpijska nie pojechała do Włoch na ostatnie wysokogórskie zgrupowanie kadry, ale nie znaczy to, że nie trenuje u siebie w domu. Obecnie Bjoergen ćwiczy miesięcznie od pięćdziesięciu do sześćdziesięciu godzin, podczas gdy latem było to nawet osiemdziesiąt godzin. Najczęściej odbywa jeden trening dziennie, ale zdarzają się też dni z podwójną dawką zajęć. Raz lub dwa razy w tygodniu Norweżka decyduje się na ćwiczenia o zwiększonej intensywności.
- Jestem zaskoczona tym, jak dobrze to wszystko wychodzi. Nie przypuszczałam, że treningi tak się udadzą. Oczywiście to co teraz robię jest już tylko bonusem do tego, co zrobiłam wcześniej. Nadal dużo trenuję, ale tylko tak, jak pozwala na to ciało. Nie polecałabym nikomu innemu takich treningów w tak zaawansowanej ciąży. Zrezygnowałam tylko z najcięższych ćwiczeń interwałowych. Poza tym zrobiłam naprawdę dużo, choć są pewne naturalne ograniczenia - zanikają mięśnie brzucha, trzeba trenować z inną siłą - powiedziała Bjoergen dla telewizji NRK.
Norweżka nie kryje, że chciałaby wrócić na trasy już w marcu 2016 roku. Występ w Pucharze Świata nie wchodzi raczej w grę, ale start na mistrzostwach Norwegii powinien być realny. - Nie wiem jak to będzie po narodzinach dziecka i jak dużo czasu będę potrzebowała dla siebie. Oczywiście trenowałam przez lata i teraz też odbyłam wiele ćwiczeń. Powrót na odpowiedni poziom nie powinien więc zająć zbyt wiele czasu, choć zobaczymy jak wysoki ten poziom będzie.
- Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli zobaczyć Marit w Pucharze Świata, ale głęboko wierzę, że jeszcze tej zimy i tak pojawi się na trasach w innych zawodach. Taki jest plan - powiedział Egil Kristiansen, trener norweskiej kadry.