Niedzielny błąd Heidi Weng będzie pamiętany długo - utalentowana biegaczka w przeciwieństwie do rywalek zamiast obrać tor prowadzący na ostatnią pętlę liczącą 2,5 km wybrała inny, ten prowadzący na metę. Przekonana o ukończeniu konkurencji Norweżka padła na śnieg i dopiero po chwili zrozumiała, że rywalki biegną dalej. Ostatecznie zamiast nawet na możliwym drugim miejscu Weng finiszowała jako dziewiąta, bo na swojej pomyłce straciła wiele sekund.
- Stało się jak się stało. Czasami bywam największą idiotką na świecie. Nie wiem co stanie się następnym razem. Może wybiorę błędną drogę gdzieś dalej na trasie - powiedziała norweskim mediom Weng już śmiejąc się z błędu. - Rozczarowana byłam przez pół godziny. Potem przeszło, ale wtedy byłam na siebie zła, bo zmarnowałam wysiłek z całych trzech dni. Gdy zrozumiałam, że to jeszcze nie koniec biegu, chciałam zdjąć narty. Miała wrażenie, że straciłam już z pięć minut. Ostatecznie nie było jednak tak źle.
Przekraczając linę mety po raz drugi, tym razem już we właściwym momencie, Weng zalała się łzami. Norweżkę pocieszały nie tylko koleżanki z reprezentacji, ale i zawodniczki z innych państw. - To było bardzo ważne i poruszające. Przyszły do mnie także Szwedki - powiedziała Weng.