Obecna forma Polki jest na tyle daleka od optymalnej, że nawet jej ukochany "klasyk" nie musi oznaczać dobrych miejsc. Na sobotnim etapie w Lenzerheide pokazała jednak, że w swojej koronnej specjalności przynajmniej na chwilę potrafi przedrzeć się do grona najlepszych (ostatecznie nie utrzymała wysokiej pozycji). W dalszym programie wielodniowych zawodów pozostały tymczasem w większości właśnie biegi w stylu klasycznym.
Okazja do rehabilitacji i uzyskania najlepszego wyniki w tegorocznym Tourze już we wtorek. Tego dnia w Oberstdorfie odbędzie się sprint stylem klasycznym. Kowalczyk sama przyznała, że lubi tamtejsze trasy i właśnie na tę konkurencję bardzo się nastawia. Półfinał to wynik realny. Co więcej, dzień później w tej samej miejscowości odbędzie się kolejny bieg w technice klasycznej, tym razem na 10 kilometrów, a więc konkurencja, w której Polka w swojej zwykłej dyspozycji latami była trudna do pokonania.
Po Oberstdorfie przyjdzie czas na etap trudny - 5 km stylem dowolnym w Toblach. Ale przedostatni dzień to znowu technika klasyczna w Val di Fiemme, co oznacza, że spośród czterech najbliższych etapów zaledwie jeden rozegrany będzie w stylu łyżwowym. Tour de Ski zakończy "łyżwa" pod Alpe Cermis, choć w praktyce ostatnia wspinaczka pod stok slalomowy z normalną techniką łyżwową nie ma wiele wspólnego.
Program powinien więc sprzyjać Kowalczyk, oczywiście gdyby była w normalnej formie. Obecnie na wygrane nie ma co liczyć, ale przy takim układzie konkurencji jest nadzieja, że Kowalczyk jeszcze kilka razy w tegorocznym Tour de Ski spróbuje miło zaskoczyć i znów znaleźć się w szerokiej czołówce, a także poprawić miejsce w klasyfikacji łącznej. Dwa z trzech najgorszych etapów są już za nią.
Kamil Stoch: Wierzę, że wszystko się poukłada
{"id":"","title":""}
totalna klapa
Kowalczyk ,Stoch ,biatlonistki i Staręga to kompromitacja!!!
Polscy biegacze zamykają stawki i też biegają.