Ciąg dalszy skandalu przy okazji meczu Rumunia - Kosowo. Na jaw wychodzą nowe fakty. Przypomnijmy, że drużyna przyjezdna odmówiła kontynuowania gry po tym, jak z trybun docierały do nich okrzyki kibiców: "Serbia, Serbia".
Kosowo, pomimo proklamowania niepodległości, jest według Serbii integralną częścią jej terytorium, stanowiąc Prowincję Autonomiczną Kosowo i Metochia. Granica obydwu państw jest uznawana za tymczasową administracyjną linię graniczną.
Wspomniane okrzyki na tyle rozwścieczyły reprezentantów Kosowa, że ci zeszli do szatni i odmówili dokończenia spotkania. Zamiast tego zawodnicy... zamówili sobie jedzenie i ogrzewali się w ciepłym pomieszczeniu.
ZOBACZ WIDEO: Chwyta za serce. Dzieciaki pokazały, że żadne warunki im niestraszne
A wszystko to w momencie, gdy reprezentanci Rumunii czekali na nich na mrozie, aż wrócą na boisko. Nic takiego nie nastąpiło. Mało tego, zawodnicy z Kosowa, gdy już wyjeżdżali ze stadionu, nie posprzątali po sobie szatni.
Do sieci trafiło nagranie autorstwa Emanuela Rosu, rumuńskiego dziennikarza. Ten pokazał, w jakim stanie (tragicznym) Kosowianie pozostawili po sobie szatnię (nagranie wideo możesz zobaczyć na końcu artykułu).
Dodajmy, że w momencie przerwania meczu (był już doliczony czas gry) utrzymywał się bezbramkowy remis.