Program bieżącej edycji Tour de Ski jest bogaty i nie daje wiele czasu na odpoczynek - łącznie do rozegrania jest osiem etapów w dziesięć dni. Rywalizacja przekroczyła już półmetek, ale trzy biegi wciąż są jeszcze przed uczestnikami Touru. W piątek cykl zawita do Toblach, by na weekend przenieść się do Val di Fiemme.
Najbliższy etap będzie kolejną trudną przeprawą dla Justyny Kowalczyk. W Toblach narciarki pobiegną na 5 kilometrów stylem dowolnym ze startu indywidualnego. To już kolejna konkurencja w technice łyżwowej, w której zadaniem Polki jest stracić możliwie najmniej. Pociechą pozostaje fakt, że dystans będzie krótki.
W sobotę w Val di Fiemme w biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym ze startu wspólnego Kowalczyk powinna wreszcie zająć dobre miejsce. Już w środę w Oberstdorfie w dokładnie tej samej konkurencji miała realną szansę na czwartą pozycję, ale upadek na ostatnim zjeździe pogrzebał jej szanse. Nawet mimo kraksy trzeba jednak przyznać, że prezentowana w trakcie tego etapu forma była znacznie lepsza, bo i lepiej Polka rozłożyła swoje siły.
Na koniec Kowalczyk czeka pożegnanie z Alpe Cermis - zapewne ostatnie w karierze wspinanie się po słynny stok slalomowy. "Ściana" zwykle sprzyjała Polce, ale rok temu nasza narciarka na wpół omdlała zeszła tam z trasy. W obecnej formie bardziej będzie chodziło o ukończenie na podobnej pozycji jak ta, którą Kowalczyk będzie zajmowała po sobotnim biegu, niż o radykalne przesunięcie się w górę tabeli.