27 lutego 2010 roku miał miejsce jeden z najbardziej emocjonujących momentów w historii polskiego sportu. Justyna Kowalczyk zdobyła złoty medal olimpijski na igrzyskach w Vancouver w biegu narciarskim na 30 km. O zwycięstwie zadecydowały ostatnie metry - w szaleńczej walce Polka o 0,3 sekundy okazała się szybsza od Marit Bjoergen.
Kibice z pewnością pamiętają niesamowity komentarz Marka Jóźwika na TVP 2 i jego słynne już: "Jeeeeest! Jeeeest! Jeeeest! Jeeeest! Wyrwała to złoto, wyrwała z płuc, wyrwała Norweżce, mamy drugi złoty medal w historii polskiego narciarstwa! Zrobiła to! Zrobiła!" Tak wyglądała końcówka tego emocjonującego biegu:
Dla Kowalczyk były to bardzo udane igrzyska. Wcześniej zgarnęła srebro w sprincie indywidualnym stylem klasycznym (przegrała z Bjoergen) i brąz w biegu łączonym (też zwycięstwo Norweżki). Na królewskim dystansie triumfowała jednak Polka.
Wtedy był to dopiero drugi złoty medal w historii polskiego sportu na igrzyskach zimowych. Kowalczyk przerwała 38-letnią niemoc i jako pierwsza po Wojciechu Fortunie stanęła na najwyższym stopniu podium.
Łącznie Kowalczyk na igrzyskach olimpijskich zdobyła 2 złote, srebrny i 2 brązowe medale.
ZOBACZ WIDEO Dwa medale Polaków w Pjongczangu. Andrzej Person: Wróciliśmy na z góry upatrzone pozycje