Wielki skandal wybuchł podczas tegorocznych mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Obława policji pod kryptonimem "Operacja Aderlass" pozwoliła zatrzymać kilku sportowców. Wśród nich byli Max Hauke i Dominik Baldauf. Pierwszy z nich został złapany na gorącym uczynku, gdy przetaczał sobie krew.
Nie ma polskich wątków w wielkiej aferze dopingowej. Mówi nam o tym szef POLADY >>
Pewne było, że biegacze poniosą surowe konsekwencje. Austriacka agencja antydopingowa dopiero teraz podjęła decyzję ws. kar. Obaj zawodnicy zostali zdyskwalifikowani do 2023 roku.
To nie wszystko, bo każdy ich wynik i tytuł od 1 kwietnia 2016 roku został anulowany. Austriacy muszą także pokryć koszty procesu sądowego.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]
Hauke ma 26 lat i dwukrotnie startował w igrzyskach olimpijskich, ale bez większych sukcesów. Najlepszy wynik osiągnął właśnie podczas MŚ w Seefeld, gdzie w sprincie drużynowym stylem klasycznym zajął szóste miejsce.
Baldauf startował z nim w drużynie. 27-latek wcześniej także miał problemy, by zawody kończyć w pierwszej dwudziestce. W Pucharze Świata punktował bardzo rzadko.
"Operacja Aderlass" pokazała, że doping w zawodowym sporcie nadal jest powszechny. Zatrzymano głowę procederu, za którego uważa się Marka Schmidta. Niemiec pomagał sportowcom z różnych dyscyplin i z całego świata tak stosować zabronione środki, by nie zostały one wykryte podczas kontroli antydopingowych.
Kolarz CCC Team wściekły na system antydopingowy. "Jest dziurawy jak sito?" >>
Schmidt podobno poszedł na współpracę z policją. W efekcie do mediów co chwilę trafiają nazwiska kolejnych sportowców, którzy korzystali z jego usług. Hauke i Baldauf byli tylko jednymi z wielu klientów.