Nie ma polskich wątków w wielkiej aferze dopingowej. Mówi nam o tym szef POLADY

Getty Images / Robert Cianflone / Doping
Getty Images / Robert Cianflone / Doping

Austriacka i niemiecka policja prowadzą zakrojone na szeroką skalę działania związane z jedną z największych afer dopingowych ostatnich lat. Szef Polskiej Agencji Antydopingowej śpi spokojnie.

[b]

Marek Bobakowski, WP SportoweFakty: Kilkanaście osób zatrzymanych, kilkadziesiąt zamieszanych, biegacze narciarscy, kolarze, zdjęcie pokazujące zawodnika, który przetacza krew tuż przed zawodami… Znowu mamy wielką aferę dopingową w sporcie [/b](tutaj przeczytasz więcej szczegółów >>).

Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA): Ja to na patrzę inaczej. Operation Aderlass (tak została nazwana akcja przeciw oszustom dopingowym w Austrii i Niemczech - przyp. red.) to przykład na bardzo dobrą współpracę między policją, a szerzej organami ścigania, a Światową Agencją Antydopingową (WADA). Tylko w ten sposób można skutecznie walczyć z dopingiem.

Czy w tej gigantycznej aferze dopingowej są polskie ślady?

Oczywiście jako szef POLADY postanowiłem to natychmiast sprawdzić u źródła. Otrzymałem informację, że na całe szczęście nic nie wskazuje na to, aby nasi sportowcy lub lekarze byli zamieszani w ten proceder.

Uff. Odetchnąłem dlatego, bowiem wedle różnych badań i analiz aż 10 procent zawodowych sportowców sięga po doping, wspomaga się zakazanymi środkami. Dużo.

Zgadza się, ale pamiętajmy, że są dyscypliny, gdzie ten procent jest bardzo wysoki i tym samym nieco zakłamuje statystykę. Weźmy na przykład kulturystykę. Jeżeli uznamy ją za sport, to w tym środowisku sięganie po środki dopingujące jest czymś normalnym. A wyniki wpływają na sport jako całość.

Operation Aderlass kojarzy się kibicom ze zdjęciem biegacza narciarskiego Maksa Hauke, który został przyłapany przez policję na gorącym uczynku. Kiedy weszli do jego pokoju hotelowego, w którym mieszkał podczas mistrzostw świata, akurat przetaczał krew. Dobrze, że takie zdjęcie wyciekło do opinii publicznej?

Max Hauke został przyłapany na przetaczaniu krwi w pokoju hotelowym, podczas MŚ w narciarstwie.
Max Hauke został przyłapany na przetaczaniu krwi w pokoju hotelowym, podczas MŚ w narciarstwie.

Rozumiem, że to wywołało szok. U mnie również. Bo to oznacza, że część sportowców nie ma żadnych zahamowań. Czują się bezkarni. Publikację takiej fotografii odbieram jednak pozytywnie. Bardzo dobrze się stało, że zdjęcie trafiło do sieci, bowiem trzeba napiętnować oszustów.

A może jest tak, że przeciętny kibic widząc takie zdjęcie myśli sobie: "skoro ten biegacz nie boi się i przetacza krew tuż przed zawodami, to oznacza, że inni też tak robią, że cały sport jest chory".

Mam nadzieję, że kibic widzi co innego. To, że ten oszust został przyłapany na gorącym uczynku, co oznacza, że system walki z dopingiem działa.

No nie wiem. Jeden z zatrzymanych w tej aferze, Dominik Baldauf, "chwali się" na łamach austriackiej prasy, że nie ma problemu, aby oszukać kontrolę antydopingową. Jeżeli sportowiec stosuje EPO, to wystarczy przez kontrolą wypić szklankę słonej wody, a wyniki nie wykażą nic złego.

Czytałem te słowa. Byłem równie zaskoczony, jak zapewne pan. Nigdy wcześniej nie słyszałem o takim sposobie. Po konsultacji przeprowadzonej ze Światową Agencją Antydopingową wynika, że informacje o skuteczności takiej praktyki w "tuszowaniu" przyjmowania dopingu należy uznać za przesadzone.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa" #2. Powołania Brzęczka, powrót Zidane'a, kontrowersyjny baner kibiców [cały odcinek]

Sposobów na oszukanie jest pewnie więcej.

Zgadza się. Są różne sposoby na manipulację i WADA je zna. Dlatego szkoli swoich kontrolerów, pokazuje im zagrożenia, są wprowadzane procedury, aby zapobiec takim sytuacjom. Powiem tak: jeżeli kontrola jest przeprowadzona na najwyższym poziomie, to możliwość dokonania oszustwa jest minimalna.

W walce z dopingiem nie mamy szans?

Nie bądźmy idealistami. Posługując się badaniami, na które pan się powołał o tym, że 10% zawodników sięga po niedozwolone środki, zawsze znajdzie się grupa sportowców, która będzie chciała oszukać rywali i sięgnąć po medale. Tak już jest skonstruowany człowiek. Dlatego nigdy nie oczyścimy sportu w 100% . To niemożliwe. Natomiast możemy wprowadzać takie rozwiązania, aby ten problem ograniczać do minimum.

Wielka odpowiedzialność spoczywa na Światowej Agencji Antydopingowej. A za kilka miesięcy w fotelu jej szefa może zasiąść obecny minister sportu, Witold Bańka.

Minister Bańka od lat, jeszcze jak był profesjonalnym sportowcem, jest zwolennikiem twardej walki z dopingowiczami. I słusznie! Popieram w stu procentach. Myślę więc, że gdyby został szefem WADA, to wprowadzi wiele rozwiązań, które znamy już w Polsce i które realnie pomogą w walce z dopingiem wymiarze globalnym.

Największe afery dopingowe.

1998 - afera Festiny: francuska policja podczas Tour de France przeszukała peleton i okazało się, że znaleziono nielegalne recepty na EPO, hormon wzrostu, amfetaminę, itd. Grupa Festina została wycofana z wyścigu.

2002 - afera Balco: ta amerykańska firma pod przykrywką produkcji odżywek dla sportowców zajmowała się programami dopingowymi największych gwiazd sportowych. Na liście znalazła się m.in. Marion Jones. 5-krotna medalista IO trafiła ostatecznie do więzienia.

2006 - Operacja Puerto: doktor Eufemiano Fuentes dostarczał znanym sportowcom środki dopingowe i umożliwiał przeprowadzania transfuzji krwi. Na liście znaleźli się m.in. kolarze: Jan Ullrich oraz aktualny mistrz świata Alejandro Valverde.

2019 - Operation Aderlass: austriacka policja rozpoczęła ją podczas mistrzostw świata w narciarstwie w Seefeld, organizując naloty na pokoje sportowców. W efekcie zatrzymano pięciu zawodników. Po kilku dniach afera rozlała się również na kolarstwo. Śledczy nadal pracują nad rozszyfrowaniem szajki, którą zorganizował niemiecki doktor Mark Schmidt. To on miał dostarczać zawodnikom doping. Nieoficjalnie mówi się o kilkudziesięciu nazwiskach z różnych krajów i różnych dyscyplin.

Źródło artykułu: