Gdy w 2024 roku Klaudia Adamek ogłosiła zakończenie lekkoatletycznej kariery i przejście do bobslei, w środowisku sportowym traktowano to jedynie jako ciekawostkę. Polka jednak dość szybko udowodniła, że może być inaczej. W poprzednim sezonie bobslejowego Pucharu Świata, wspólnie z Lindą Weiszewski, regularnie zajmowały miejsca w czołowej dziesiątce.
Obecnie mają bardzo duże szanse, by zdobyć kwalifikację na igrzyska do Mediolanu-Cortiny. O tym zadecyduje jednak miejsce w rankingu. Obecnie Polki są na 14. miejscu, premiowanym wyjazdem na igrzyska. Udział w imprezie czterolecia zagwarantuje sobie 20 ekip na świecie. Aby utrzymać miejsce w rankingu Polki muszą dobrze spisywać się w rozpoczętym w poniedziałek w Cortinie sezonie Pucharu Świata.
Adamek ma już olimpijskie doświadczenie, tyle że z letnich igrzysk. W 2021 roku pojechała do Tokio, gdzie zakwalifikowała się do sztafety 4x100 metrów. Dziś umiejętności biegowe wykorzystuje w lodowej rynnie.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: O czym się myśli, gdy bobslej spada po torze bez żadnej kontroli z prędkością ponad 100 kilometrów na godzinę i obija się o kolejne krawędzie rynny?
Klaudia Adamek, reprezentantka Polski w bobslejach: Wtedy trzeba się po prostu mocno trzymać i czekać aż w końcu się zatrzyma. O niczym innym się nie myśli. Naprawdę.
ZOBACZ WIDEO: Będzie wielki hit? Pada nazwisko Materla, mistrz olimpijski nie mówi "nie"
Wasz upadek z poprzedniego sezonu wyglądał fatalnie.
Zdaję sobie sprawę, że to nagranie jest w internecie dość popularne. Widziałam je kilka razy, ale nie chcę już więcej oglądać. Ten wypadek mógł mieć dużo poważniejsze konsekwencje zdrowotne. Na szczęście skończyło się tylko na strachu, a ten dość szybko udało się zwalczyć.
No właśnie, łatwo jest po takim fatalnym wypadku wytłumaczyć sobie, że to część waszej pracy?
Podczas wypadku w Altenbergu miałyśmy pecha, bo przewróciłyśmy się w najgorszym momencie, gdy bobslej pędził 130-140 km/h. Byłyśmy bez kontroli na boku, a on wciąż pędził w dół, obijając się tylko o kolejne krawędzie. Tak naprawdę najpoważniejszą rozmowę odbyłyśmy jeszcze na torze. Widziałam, że Linda bardzo mocno to przeżywa. Ja starałam się jej wytłumaczyć, że to już przeszłość i zapominamy o tym zdarzeniu.
Ślizg Polek od 41:20:
Udało się to zrobić?
To był mocny chrzest bojowy w zawodach najwyższej rangi, bo wypadek przytrafił się w moim debiucie w zawodach Pucharu Świata. Nie mam jednak złych wspomnień i naprawdę później nie wracałam do tego myślami. Bardziej doświadczeni bobsleiści wysyłali mi wiadomości, że dopiero od tamtego momentu mogę nazywać się bobsleistką. Trochę tak się czuję.
Później miałyście jeszcze podobne zdarzenia?
Ja nie, a Linda miała jeszcze jeden podczas przejazdu indywidualnego i poobijała się na tyle mocno, że musiałyśmy zrezygnować ze wspólnego startu w Siguldzie.
Łatwo jest zaufać drugiej osobie na tyle mocno, by w tak ekstremalnym sporcie oddać swój los w jej ręce?
W teorii nie możemy używać tego słowa, ale mnie bobsleje totalnie uzależniły. Jestem uzależniona od tej adrenaliny związanej z prędkością i pewnie też z ryzykiem. Gdy jadę z Lindą, to cały swój los oddaję w jej ręce, ale wiem, że ona wyratuje nas z najgorszej opresji. Ufam jej niemalże bezgranicznie.
Gdy dwa lata temu ogłosiłaś koniec kariery lekkoatletycznej i przejście do bobslei, to wielu potraktowało to jako odcinanie kuponów od dotychczasowej kariery biegowej. Jak jest naprawdę?
Absolutnie nie. Jeśli ktoś tak myśli, to wydaje mi się, że może się niedługo mocno zdziwić. Mamy z Lindą naprawdę ambitne plany. Do Mediolany-Cortiny chcemy jechać powalczyć o medal.
Naprawdę?
Widzę tę minę, ale proszę mi wierzyć, że w tym sporcie każdy najmniejszy błąd może odmienić rywalizację. W trakcie przejazdu może wydarzyć się wiele, a ja jestem optymistycznie nastawiona. Jesteśmy już w światowej czołówce, a od najlepszych nie dzieli nas wcale tak wiele.
To tylko dowodzi, że o sukcesy w bobslejach jest dużo łatwiej niż w lekkoatletyce. Twój największy lekkoatletyczny sukces to piąte miejsce na letnich mistrzostwach Polski seniorów w biegu na 100 metrów i wyjazd na igrzyska ze sztafetą. W bobslejach z kolei już w debiutanckim sezonie zajęłyście 16. miejsce w klasyfikacji Pucharu Świata.
Bobsleje są dużo trudniejszą dyscypliną. Naprawdę. Lekkoatletyka jest dość łatwa i nie ma aż tak wielu zmiennych. W porównaniu do bobslejów, lekkoatletyka jest jak wakacje.
Nie za mocne porównanie?
To, co widzą kibice przy naszych zjazdach, to urywek naszej pracy. Zanim zjedziemy po torze, musimy wyjąć boba, załadować go na busa, zawieźć na start, założyć płozy - a to zdecydowanie najbardziej skomplikowana czynność, bo trzeba robić przymiary. Jest przy tym wszystkim tak dużo pracy, że można się zmęczyć jeszcze przed rozpoczęciem treningu. Wszystko wynagradza jednak adrenalina. Trudno mi opisać, co dzieje się w naszych ciałach podczas każdego zjazdu.
Czy czujesz się już bobsleistką, czy jednak zdarza ci się tęsknić za sprintem na stadionie?
Nawet przez moment nie miałam wątpliwości, że dobrze zrobiłam. Przyznam, że czasami zdarza mi się zatęsknić za lekkoatletyką. W tym roku nawet zdarzyło mi się wystartować na mityngu w Szczecinie, gdzie na 100 metrów uzyskałam naprawdę dobry wynik 11.72. Muszę jednak od razu dodać, że teraz moje życie to bobsleje i to jest inny wymiar sportu.
Jak bardzo różnią się treningi?
Baza przygotowawcza wygląda bardzo podobnie do treningu lekkoatletycznego. Gdy wchodzimy w fazę treningów do sezonu, to zdarza się, że trenujemy nawet trzy razy dziennie. Dwa treningi organizowane są na torze, a trzeci to trening typowo lekkoatletyczny dla podtrzymania formy. Same treningi bobslejowe nie pozwoliłyby nam utrzymać dyspozycji biegowej przez cały sezon. Zdarzały mi się momenty, w których nie miałam dosyć, a musiałam iść na ten trzeci trening.
W tym momencie masz ogromną szansę na start w zimowych igrzyskach w Mediolanie-Cortinie i zostanie pierwszą Polką, która wystąpi zarówno na igrzyskach letnich, jak i zimowych. Jakie plany?
To nie jest mój ostatni sezon w tej dyscyplinie i już rozmawiamy z Lindą o perspektywie kolejnych igrzysk olimpijskich. Chcemy nadal rozwijać się w bobslejach, bo mocno wierzymy, że nasze miejsce na świecie to nie tylko pierwsza dziesiątka, ale może nawet czołowa trójka.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty