Julia Szeremeta zachwyciła kibiców podczas turnieju bokserskiego w kat. do 57 kilogramów na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Polka dotarła do finału, jednak w nim musiała uznać wyższość Lin Yu-Ting i ostatecznie zdobyła srebrny medal.
Udział Tajwanki w turnieju kobiecym budził wiele kontrowersji. Lin Yu-Ting i reprezentantka Algierii Imane Khelif były oskarżane o bycie mężczyznami. Obie zawodniczki zostały z tego powodu wyrzucone z ubiegłorocznych mistrzostw świata organizowanych przez federację IBA, na czele której stoi Umar Kremlow, poplecznik Władimira Putina (Więcej: TUTAJ). MKOl wydał jednak kilka oświadczeń, zaprzeczając zarzutom wobec pięściarek.
Istnieje jednak możliwość, że Lin Yu-Ting nie przejdzie tzw. testu płci. W takiej sytuacji złoty medal zostałby jej odebrany i trafiłby do Szeremety. 21-letnia Polka w rozmowie z Radiem Lublin oceniła, że na wyniki trzeba będzie jeszcze poczekać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szalony taniec mistrzyni olimpijskiej z Tokio! Fani są zachwyceni
- Na pewno testy zostały przeprowadzone i testy płci również. Nie robią tego wszystkim zawodniczkom, ja np. nigdy nie miałam. Na takie testy czeka się przynajmniej trzy miesiące, więc więcej będziemy wiedzieć może za pół roku. Złoto igrzysk? Nie myślę o tym, ale na pewno smakowałoby inaczej, niż tam na miejscu w Paryżu - przyznała.
W trakcie rozmowy Szeremeta przyznała też, że przed finałową walką z Lin Yu-Ting nie skupiała się na zamieszaniu medialnym, jakie wybuchło wokół jej przeciwniczki. - Wchodziłam do pojedynku czysto sportowo. Nie patrzyłam na to tak, że ta rywalka mi nie pasuje i nie chcę z nią walczyć - mówiła.
Po zakończeniu igrzysk olimpijskich Tajwanka szykuje się do startu w kolejnych międzynarodowych zawodach. W listopadzie weźmie udział w Pucharze Świata organizowanym przez World Boxing. (Więcej: TUTAJ).