"USS" już w trakcie przygotowań do walki z 14 sierpnia w Newark zapowiadał, że wstąpi na drogę sądową, jeśli jego rywal nie będzie trzymał się przepisów w sprawie dopingu. Wszystko za sprawą "bogatej" przeszłości Tarvera, który kilkakrotnie dopuszczał się dopingowych oszustw.
- Moje podejście było ekstremalne, bo chciałem go oskarżyć o usiłowanie zabójstwa, ale skończy się na napaści z pobiciem. Rozmawiałem już o tym z moim prawnikiem. Nie chodzi tylko o pieniądze. Jeżeli zdecydujemy się złożyć pozew i wygramy, przeznaczymy zysk na rzecz fundacji zajmującej się chorobami serca, która pomaga mojej córce. Tak się powinno postępować za każdym razem, kiedy bokser chce pomóc utrzymać sport w czystości. W boksie roi się od sterydów i nielegalnych środków. Nie mogę podać nazwisk, bo zostałbym pozwany, a dowodów nie ma. Pięściarze rozmawiają jednak w szatniach, sam też widzisz różne rzeczy. W naszym sporcie dopingu jest naprawdę wiele - stwierdził.
Antonio Tarver nie zamierza się jednak przyznawać do winy. Mimo że obie próbki wykazały w jego krwi obecność niedozwolonych substancji, to bokser nadal utrzymuje, że z oszustwami nie ma nic wspólnego, a próbki były zanieczyszczone.
- On wpadł już przecież trzy lata temu. Załóżmy, że rzeczywiście próbki były zanieczyszczone. Wow! Musi być największym pechowcem na świecie, bo próbki były dwie i obie dały taki sam wynik. Tak, były zanieczyszczone - tym, co Tarver wziął. Moja żona, która jest też moją menedżerką, sprawdziła, co mówił, kiedy przyłapano go po walce z Kayode. Powtarza się niemal słowo w słowo - podsumował Steve Cunningham.
Pojedynek Tarver-Cunningham po dwunastu rundach zakończył się remisem. Jeżeli Tarver zostanie uznany winnym stosowania dopingu, walka zostanie uznana za nieodbytą.
{"id":"","title":""}