Życiowe marzenie Artura Szpilki
- Urodziłem się po to, żeby zostać pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej - wielokrotnie powtarzał w wywiadach Artur Szpilka. Czy faktycznie ma szansę się nim stać? Czy jest w stanie rozwinąć się boksersko w taki sposób, żeby rywalizować z olbrzymami, którzy zdominowali królewską kategorię wagową?
Obecnie mistrzami świata wagi ciężkiej są dwaj dwumetrowcy, ważący ponad 100 kilogramów - Brytyjczyk Anthony Joshua (WBA, IBF), Amerykanin Deontay Wilder (WBC) oraz mierzący 193 cm Nowozelandczyk Joseph Parker (WBO).
W ostatnich latach tytuły mistrza świata były też w posiadaniu Ukraińca Władimira Kliczko (198 cm) oraz pięściarza, który w sensacyjny sposób zdołał mu je po wielu latach odebrać – Tyson Fury'ego (206 cm).
ZOBACZ WIDEO: Martin Lewandowski: Liczę, że w ciągu kilku lat podbijemy USA. Wszystko jest możliwe
Spośród pięciu wymienionych pięściarzy tylko Joseph Parker ma warunki fizyczne zbliżone do Artura Szpilki. Pozostali są "naturalnymi ciężkimi", którzy dzięki wzrostowi, wadze i zasięgowi ramion mają dużą przewagę nad większością rywali.
- Większość fachowców zastanawia się nad tym, czy Artur będzie w stanie fizycznie boksować z dwumetrowcami, którzy często są od niego o pół głowy wyżsi. Kiedy rozmawiam z amerykańskimi dziennikarzami, oni poddają to w wątpliwość. Ja podchodzę do tego jednak bardzo emocjonalnie i marzę o tym, żeby Artur został pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej - mówił jego promotor Andrzej Wasilewski w rozmowie z WP SportoweFakty.
Pierwsze wzloty i upadki w Stanach Zjednoczonych
Kariera Artura Szpilki w ostatnich latach przypominała prawdziwy "American Dream". Po pięciu latach zawodowstwa stoczył swoją pierwszą walkę w Stanach Zjednoczonych. Na gali w Chicago pokonał byłego rywala Andrzeja Gołoty - Mike'a Mollo. Pół roku później wygrał z nim także w walce rewanżowej.
W styczniu 2014 roku przyszło rozczarowanie i pierwsza porażka w zawodowej karierze. Na gali w słynnej hali Madison Square Garden w Nowym Jorku Szpilka przegrał z Bryantem Jenningsem.
- Po tej porażce miałem chwile załamania. To był straszny kryzys. Myślałem, że z tego nie wyjdę, ale nagle dostałem znakomity bodziec do pracy - walkę z Tomaszem Adamkiem. I potrafiłem się wziąć w garść - mówił Artur Szpilka w naszym programie "Sektor Gości".
Zwycięstwo z faworyzowanym Tomaszem Adamkiem na gali Polsat Boxing Night sprawiło, że wielu ekspertów uznało Artura Szpilkę za polskiego pięściarza numer jeden w kategorii ciężkiej. A sam "Szpila" zaskoczył już godzinę po walce. - Chcę wyjechać do Stanów Zjednoczonych i rozpocząć tam treningi – wyznał na konferencji prasowej.
Szybko okazało się, że nie uzgodnił tego ze swoimi promotorami.
"American dream" i zacięty bój z Wilderem
Współwłaściciel Andrzej Wasilewski postanowił spełnić marzenie Artura Szpilki i zapewnić mu warunki do rozwoju w Stanach Zjednoczonych.
- Nigdy wcześniej żadnemu pięściarzowi z naszej grupy nie umożliwiliśmy wyjazdu na stałe do Stanów Zjednoczonych. Ze swoją narzeczoną i psem. Zorganizowaliśmy mu miejsce zamieszkania, samochód oraz wspaniały obóz szkoleniowy - mówił Andrzej Wasilewski w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Z jednej strony jest to jego "american dream", ale z drugiej także jeden wielki eksperyment. Myślę, że Artur ma najlepsze warunki, jakie polski pięściarz miał i będzie miał zagranicą – dodał.
Kariera Szpilki w Stanach Zjednoczonych potoczyła się w tempie iście ekspresowym. Trzy zwycięstwa z łatwymi rywalami - Ty Cobbem, Manuelem Quezadą i Yasmanym Consuegrą pozwoliły mu w pełni zaaklimatyzować się w USA i zarobić duże pieniądze.
Szansa na wywalczenie pasa mistrza świata pojawiła się zaskakująco szybko. Niecały rok po przeprowadzce do USA Artur Szpilka wyszedł do ringu z Amerykaninem Deontayem Wilderem i choć przegrał przez nokaut w dziewiątej rundzie, to w całej walce pokazał się z dobrej strony i zebrał wiele pochwał od ekspertów.
Najlepiej pokazują to statystyki ciosów. Szpilka wyprowadził 230 ciosów, z czego 63 okazały się celne. Z kolei Wilder zadał 75 celnych ciosów na 250 wyprowadzonych. Ostatni z nich okazał się nokautem, który sprawił, że Polak stracił przytomność.
Przymusowa przerwa i powrót po półtora roku
Operacja, długa rehabilitacja i konieczność odbudowania formy sprawiły, że Artura Szpilkę czekał długi rozbrat z boksem. Na początku tego roku miał walczyć z Adamem Kownackim, później z Dominikiem Breazeale'em, ale żaden z pojedynków nie doszedł do skutku.
Opcja z Kownackim ma jednak wypalić. Obaj pięściarze zmierzą się 15 lipca na gali w Nowym Jorku.
- Zdajemy sobie sprawę z klasy Adama, ale obóz przebiegł znakomicie. Artur miał świetne sparingi z mocnymi chłopakami, którzy dobrze imitowali styl walki Kownackiego. Szpilka jest w wysokiej formie i gotowy na tę walkę. Wspólnie analizowaliśmy błędy popełnione w potyczce z Wilderem i teraz będziemy je eliminować. Artur wie, co ma robić - mówi trener Artura Szpilki, Ronnie Shields, który mocno wierzy w Polaka.
"Szpila" jest przekonany, że powrót na ring okaże się dla niego zwycięski.
- Adam ma pecha, że trafił na mnie po porażce. Gdybym był po jakiejś serii wygranych, może mógłbym go jakoś zlekceważyć, teraz jednak wszystkie moje siły są nastawione na powrót - zapewnia.
- Szpilka jest głodny. Szpilka chce jeść - dodaje.
Co dalej?
W ostatnich miesiącach Artur Szpilka rozważał różne kierunki swojego rozwoju sportowego. Pomysłów mu nie brakuje.
Był czas, w którym rozważał zejście do kategorii junior ciężkiej. Były wypowiedzi, w których rozważał różne warianty walk z polskimi pięściarzami - Krzysztofem Zimnochem, Krzysztofem Włodarczykiem czy Mariuszem Wachem. Były wywiady, w których wyraził nawet chęć spróbowania swoich sił w MMA.
Tak naprawdę jego największym marzeniem pozostaje jednak dojście do kolejnej walki o pas mistrza świata i wywalczenie tytułu. Czy ma na to szanse?
- Patrząc na jego charakter, zawziętość i upór jestem przekonany, że Artur jest w stanie wywalczyć tytuł mistrza świata. Pozostaje pytanie, jak będzie się zachowywał na tle zawodników dużo większych od niego. Bo Artur nie jest naturalnym ciężkim. Jest silnym zawodnikiem, niezwykle dynamicznych, szybkim i sprawnym fizycznie -oceniał w rozmowie z WP SportoweFakty Maciej Sulęcki po wyjeździe Szpilki do Stanów Zjednoczonych.
- Zobaczymy, na ile to wystarczy. Ja w niego bardzo mocno wierzę i trzymam za niego kciuki, bo jesteśmy dobrymi kolegami. Wierzę w to, że kiedyś sięgnie po tytuł - zakończył.