Sulęcki w 2018 roku stoczył w Stanach Zjednoczonych pojedynek z Danielem Jacobsem, który w opinii sędziów punktowych przegrał. "Striczu" dobrze pokazał się jednak w starciu z obecnym mistrzem świata i zebrał sporo pochlebnych opinii. Polak nadal jest wysoko notowany w rankingach federacji WBO i WBA.
Maciej Sulęcki w styczniu miał zmierzyć się z Demetriusem Andrade o tytuł mistrza świata federacji WBO. 29-latek z Warszawy rozpoczął nawet treningi pod walkę z Amerykaninem, kiedy okazało się, że sztab czempiona zmienił zdanie i do starcia o pas zaprosił Artura Akawowa.
Sulęcki przyznaje w rozmowie z Hubertem Kęską ze sporteuro.pl, że promotor Andrade, Eddie Hearn zachował się mało profesjonalnie w tej sytuacji. - Nie dość, że zostałem wystawiony do wiatru, to tak naprawdę Eddie Hearn potraktował nas - nie tylko mnie, w szczególności moich promotorów - jak takich chłopaczków. Nie chcę powiedzieć brzydziej. Potraktował ich jak mało poważnego partnera biznesowego, taka jest prawda - powiedział "Striczu".
Interesy Sulęckiego reprezentuje Andrzej Wasilewski z grupy Knockout Promotions. Polski bokser od dłuższego czasu nie jest jednak zadowolony z tego, jak prowadzona jest jego kariera. - Dochodzę do wniosku, że po prostu trzeba wziąć sprawy w swoje ręce - dodał.
W ostatniej zawodowej walce, 10 listopada na gali w Gliwicach, Sulęcki z łatwością pokonał Jaena Michela Hamilcaro. Warszawianin przyznał, że potraktował ten pojedynek jak sparing. - Nie było lekceważenia, ale np. dzień wcześniej napiłem się piwka. Ja po prostu wiedziałem, że ta walka pewnie szybko się skończy. Jak przegrałbym ją albo jakby mi w niej nie poszło, to trzeba byłoby pakować walizki. Wszystko albo nic.
ZOBACZ WIDEO: Małysz szczerze po konkursie. "Musimy się pogodzić ze słabym wynikiem. Chłopaki biorą to na klatę!"