Mateusz Hencel, WP SportoweFakty: Dużo w ostatnim czasie dzieje się wokół Krzysztofa Zimnocha, niekoniecznie dobrego. Wszystkie decyzje i słowa Zimnocha są mocno kontrowersyjne, z czego to wynika?
Tomasz Babiloński, szef grupy Babilon Promotions: Krzysztofowi Zimnochowi się nudzi, myślał, że wszystko pójdzie mu łatwiej po tym, gdy zakończyliśmy współpracę. Sądził, że dostanie szybko kolejny pojedynek, a to niestety przeciągnęło się znacznie w czasie. Sytuacja z jego powrotami na ring też nie była dobra, z miesiąca na miesiąc przekładał występ. Myślę, że propozycji miał dużo więcej niż sam o nich mówi. Słyszałem w środowisku, że miał propozycję potyczki w Anglii za niezłe pieniądze. Krzysiek myślał, że znajdzie się ktoś z dużym portfelem i umożliwi mu walkę. Za długo jednak w tym siedzę, aby uwierzyć w tzw. "ludzi bez biznesu". Zorganizowanie takiego starcia i zarobienie na nim, to lata, lata doświadczeń i pracy. Nie wierzę w ludzi, którzy nie potrafią liczyć, to są duże pieniądze i takich ludzi już w boksie nie ma.
Krzysztof Zimnoch postanowił przejść na głodówkę, aby wymusić na Andrzeju Wasilewskim walkę.
To jest po prostu zwrócenie na siebie uwagi. Obecnie, przyjął się taki format promocji. Nie chodzi o walki np. o mistrzostwo Europy, gdzie pięściarze się wzajemnie szanują, mają do siebie respekt i poza ringiem się lubią, to się już nie sprzedaje. Tego typu akcje, które wcześniej prowadził Artur Szpilka, a teraz wykonuje je Krzysztof, pozwalają mówić o zawodnikach w radiu, telewizji czy internecie. Chcą zabłysnąć, by o nich mówiono, nie ważne jak. Pieniądze, których oczekuje Zimnoch, są nieakceptowalne, nikt takich nie zapłaci i to nie jest dobre dla niego. Dodatkowo, Krzysztof jest nieprzewidywalny w swoich pojedynkach. Potrafi świetnie wygrać, tak jak w drugiej walce z Mollo, czy beznadziejnie przegrać z Abellem. To są zbyt duże pieniądze, nawet rewanż z Abellem jest za wysokim ryzykiem dla inwestora.
Zobacz także: Robert Parzęczewski oczekuje klasowego rywala. "Borek stara się sprowadzić zawodnika z dużym nazwiskiem"
Odbyło się także spotkanie z tajemniczymi mężczyznami, którzy zdaniem Zimnocha mogli być podstawieni przez Andrzeja Wasilewskiego.
To bzdura totalna. Krzysztof nabrał się na internetowych "napalaczy", pewnie Zimnoch za tę wodę, czy herbatę, cokolwiek pili, musiał sam zapłacić. To po prostu ludzie nieodpowiedzialni, a Krzysiek jest zbyt łatwowierny względem osób, które pojawiają się znikąd. Ci mężczyźni nie zostawili po sobie nawet wizytówki, od razu było wiadomo, że coś jest nie tak. Krzysztof wpadł w amatorski i desperacki obłęd.
ZOBACZ WIDEO Fabiański przerwał hegemonię Lewandowskiego. "Wynik rozczarowania. To był fatalny rok"
Umieścił pan na Twitterze informację, że oferuje Zimnochowi pojedynek na jednej ze swoich gal w kwietniu.
Żal mi się zrobiło, że tak desperacko szuka walki. Planujemy imprezę w połowie kwietnia, byłem otwarty zapłacić mu na normalnych warunkach, ponieważ nie inwestujemy w zawodników, z których nic nie mamy i nie rokują odpowiednio. Ze względów sentymentalnych, chciałem mu pomóc, zorganizować walkę, dobrać rywala, który nie byłby pośmiewiskiem, ale Krzysiek nie raczył się odezwać. Dowiedziałem się z programu pana Kostyry, że nie jest gotowy, więc pociąg jedzie dalej. Nikt nie będzie czekał pół roku, aż wróci. Jego sprawa, jego wybór. Moim zdaniem robi źle, ponieważ czas działa na jego niekorzyść.
Pojedynek Zimnocha z Arturem Szpilką był już kiedyś w zasadzie dogadany. Z pana perspektywy, czemu do tej rywalizacji nie doszło?
Po tylu latach widzę, że to był skok na kasę, zarówno jednego jak i drugiego. Obaj pięściarze zażyczyli sobie kolosalnych pieniędzy. Weźmy pod uwagę, że było to zaraz po wielkim finansowym wyniku walki Szpilki z Adamkiem. Zawodnicy oczekiwali kwot na polskie warunki nierealnych, nawet największa federacja MMA w Polsce nie byłaby w stanie wtedy tyle zapłacić. To było zbyt duże ryzyko finansowe. Cóż, pazerny dwa razy traci, ponieważ moim zdaniem do tej walki nigdy nie dojdzie, mało kto jest tym zainteresowany, jeden i drugi są po ciężkich porażkach. Ja bym ten pojedynek chętnie obejrzał, ale czy przysłowiowy Kowalski wybierze tę walkę zamiast imprezy? Wątpię. Wtedy był najlepszy moment, żeby wszyscy na tym zarobili, jednak przedstawiane warunki im nie pasowały. Jeden i drugi chciał za dużo, myślał, że zrobi wielki jednorazowy strzał. Czas pokazał, że to przeminęło z wiatrem.
Jakie to były kwoty?
Chodziło mniej więcej o 1,5 miliona złotych dla każdego z pięściarzy. Trzy miliony złotych za walkę, to za dużo nawet na te realia, wtedy było to nie do udźwignięcia. Tylko wariat by to opłacił, ale takich jest bardzo mało.
Zobacz także: Blisko pojedynku Parker - Chisora. Promotorzy kontaktowali się w sprawie walki
Krzysztof Zimnoch wspomniał, że obecnie oczekuje 3 milionów złotych za walkę ze Szpilką.
(śmiech) To zabawne. Każdy, kto organizuje imprezy małe, średnie bądź wielkie, doskonale wie, że to kompletna bzdura. To tak, jakbym ja chciał, aby zapłacono mi za imprezę 300 tysięcy euro. Już nawet nie mówię o milionach. Też mogę takie informacje puszczać, ale nie o to chodzi. Trzeba szanować pracę i ludzi, którzy w ciebie inwestują. Ja na Krzyśka przez wiele lat liczyłem, zainwestowałem w niego wiele pieniędzy. Nie mam do niego żadnych pretensji, ale należy pamiętać, że również musiałem szukać inwestorów, którzy pomogą opłacić rywali. To się znikąd nie bierze. Rozmowa o tym, że teraz chce tylko trzy miliony za walkę, ciężko nawet skomentować. Myślę, że najbogatsi ludzie w polskim boksie śmieją się po pas z tego, co mówi Krzysztof, bo jest to wręcz nierealne.
Co powinien teraz zrobić Krzysztof Zimnoch?
Krzysztof powinien przede wszystkim znaleźć menedżera, jeśli się boi promotorów. Ma 36 lat, nie boksował już 1,5 roku. Musi znaleźć osobę, która da mu walkę z tzw. "kapiszonem". Trzeba przekonać się, czy Krzysiek nie zamyka oczu, czy nadal chce walczyć, czy nie stracił energii. Same przygotowania to ciężka sprawa dla 36-latka. On już wypadł z obiegu, wypadł z rankingów. Koniecznie musi pokazać publiczności, że jeszcze ma ząb do walki. Nikt nie zainwestuje w "kulawego konia", nie ma już desperatów i wariatów, którzy z sentymentu bądź rozpaczy podejdą do milionowej inwestycji w Zimnocha.
1 marca w Legionowie Michał Cieślak zmierzy się z Yourim Kalengą. Jak na polskie warunki to świetna walka.
Jedna z najlepszych, jakie nam się udało zorganizować. Wielka niewiadoma, nie wiemy w jakiej dyspozycji jest Kalenga. Pewne jest to, że trenuje do walki co najmniej od 9 tygodni i ten pojedynek będzie dla niego o być albo nie być. Zainwestowaliśmy duże pieniądze w Michała Cieślaka, mamy nadzieję, że odbije się jak trampolina i będzie kolejnym zawodnikiem, który zagości na międzynarodowych ringach, tak jak teraz Krzysztof Głowacki.
Dla Cieślaka to najtrudniejszy test w karierze?
Z pewnością. Kalegna ma bardzo duże osiągnięcia, jest niewygodny, bije z różnych płaszczyzn. Od pierwszego gongu lubi wchodzić w wymiany, toczyć bijatykę. Spotkają się dwa style i myślę, że emocji nie będzie brakowało od pierwszej rundy.
Zwycięstwo Michała nad Kalengą, co mu daje?
Przede wszystkim skok w rankingach. Zauważą go inni promotorzy, którzy mają większe możliwości niż my w Polsce. Mamy nadzieję, że turniej World Boxing Super Series w kategorii junior ciężkiej będzie kontynuowany i Michał po dobrej walce załapie się na kolejną edycję. To jest nasz cel, aby zawodnik szedł w stronę walki o mistrzostwo świata.
Czyli planujecie wejść mocno w rynek międzynarodowy, z wyrobionym już nazwiskiem.
Oczywiście, to droga, którą miał Krzysztof Włodarczyk, którą wciąż kroczy "Główka". Następnym takim zawodnikiem jest właśnie Michał Cieślak, którego szykujemy na międzynarodowe starty.
Jak ma się sytuacja z pieniędzmi Krzysztofa Głowackiego, które nie zostały wypłacone w terminie, po zwycięstwie nad Maksimem Własowem?
Pieniądze zostały wypłacone, już nie ma tego problemu. Czkawka zdarza się nawet największym, ale sprawa jest już załatwiona zgodnie z umową.