Boks. Makabu - Cieślak. Polacy się boją, organizacja leży. "Wielki szok"

- Powiem szczerze: boimy się. Cały czas czujemy się niepewnie. Organizacja? Jakość mają gdzieś - mówi WP SportoweFakty Tomasz Babiloński, promotor Michała Cieślaka. Polak w kongijskim Kinszasie zmierzy się z Ilungą Makabu.

Dawid Borek
Dawid Borek
Michał Cieślak Twitter / babilon_tomasz / Na zdjęciu: Michał Cieślak
Już na dzień dobry - na kongijskim lotnisku - jednemu z członków ekipy Michała Cieślaka skradziono 50 dolarów. Później złodzieje - podając się za policję - dobrali się do pieniędzy promotorów polskiego zawodnika: Tomasza Babilońskiego i Andrzeja Wasilewskiego, których okradziono w hotelu. Nikt nie zareagował. Nie ma ochrony, a hotelowy monitoring nie działa.

Dodając do tego trening medialny, który odbył się na... chodniku (więcej TUTAJ), ring budowany praktycznie na polu (więcej TUTAJ) i zainteresowanie Polakami (a właściwie jego brak) ze strony organizatorów, wychodzi poziom, jakiego w Polsce nie oglądaliśmy dawno, żeby nie powiedzieć nigdy.

- Z organizatorami za bardzo nie mamy kontaktu, nie sprawdzają nawet, czy żyjemy - mówi WP SportoweFakty Tomasz Babiloński. - Ciężko powiedzieć coś o produkcji imprezy. Odnośnie organizacji jesteśmy w innym świecie. U nas muszą być dopięte wszystkie szczegóły, już nie wspominając o reklamach na ringu czy jakości ringu. Tutaj jakość mają gdzieś. Liczy się tylko walka i to, żeby Makabu wygrał. Nie wiadomo jak, oby wygrał - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" #41 (newsy): Oniszczuk związał się z gigantem! RWC wraca

- Jakości nie ma. U nas 17 lat temu robiło się imprezy na wyższym poziomie. Ale oni mają taki styl bycia. Nawet będąc wczoraj na ulicy widziałem, że samochody wszędzie są poobijane, nie ma świateł. Jest wariactwo. Nie wiem, jak mieszkając w Europie można się tutaj odnaleźć i normalnie funkcjonować. Bywałem na Dominikanie, w Meksyku, Tajlandii. To bije rekordy. Dla mnie to wielki szok. Wszystko jest na zasadzie "jakoś to będzie" - opowiada promotor Michała Cieślaka.

Nauczeni ostatnimi doświadczeniami Polacy w Kongo zainwestowali w dodatkowe środki bezpieczeństwa. - Wynajęliśmy dodatkową ochronę. Zdecydowaliśmy się na sześciu dobrze wyglądających facetów z wojska. Nie wiadomo, czy ktoś wyskoczy, czy coś będzie miał w ręku. Po ich zachowaniu teraz odczuwamy dyskomfort - wyjawia Babiloński.

Kolejny problem dotyczy sposobu wypłaty wynagrodzenia dla Michała Cieślaka. - Nie mogę założyć konta w banku, bo nie jestem rezydentem. Inny bank chciał ode mnie licencji, a taką trzeba wcześniej przetłumaczyć. Problemy nad problemami. Z drugiej strony pomyślałem sobie, że wpłynie gotówka i pójdzie fama, że mam ją na koncie... Lepiej, żebyśmy dostali pieniądze do ręki, jakoś je rozbili i próbowali z nią normalnie wrócić do Polski. Aczkolwiek powiem szczerze, że się boimy - przyznaje przedstawiciel polskiego zawodnika.

- Jeżeli zrobili taki numer za kilka tysięcy dolarów, to tu może być różnie. Mamy fajnego pana, któremu oficjalnie podziękujemy po powrocie. Jest Polakiem i pomaga nam zorganizować całą akcję bezpieczeństwa i powrotu. Cały czas czujemy się niepewnie, dojdzie gotówka, a jeszcze jak Michał wygra, w co głęboko wierzymy... W głowie rodzą się kolejne pytania, co będzie dalej. Analizujemy każdą ewentualność - stwierdza.

Ciągła niepewność dotyczy nie tylko sytuacji ekipy Michała Cieślaka w kongijskim Kinszasie. - Cały czas jest zagrożenie, że walki nie będzie. Tak naprawdę na wszystko czekamy. Dopiero wtedy, gdy Michał i Makabu wejdą do ringu, będziemy wiedzieć, że walka się odbędzie. Na tę chwilę wiemy tyle, że może być różnie. Siedzimy i czekamy. Zobaczymy co się wydarzy - mówi Babiloński.

- Trzymajcie kciuki za Michała i za nasz bezpieczny powrót - apeluje promotor Michała Cieślaka.

Walka Michała Cieślaka z Ilungą Makabu rozpocznie się w piątek około godz. 22:00 - 22:30.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×