Pod koniec ubiegłego roku Tyson Fury niespodziewanie zakończył współpracę z trenerem Benem Davisonem, z którym przygotował się do pierwszej, zremisowanej, walki z Deontayem Wilderem. Brytyjczyk postanowił do drugiego starcia trenować z Javanem "Sugarhillem" Stewardem.
- Jestem z nim tylko dlatego, że chcę znokautować Wildera - tłumaczył wtedy swoją decyzję Fury. Agresywne ataki na Wildera od początku rewanżowego pojedynku i głośne mówienie o tym w mediach były pomysłem właśnie nowego trenera Brytyjczyka.
- Powiedziałem Tysonowi, co powinien zrobić, żeby wykorzystać warunki fizyczne, potencjał i talent. Nie zaprotestował. Odparł: "Okej, jeśli to ma zadziałać, tak zrobię". Każdy myślał, że jesteśmy szaleni - przyznał Steward w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Wasilewski o kulisach wyjazdu z Kinszasy. "Musieliśmy uciekać jak jacyś mordercy"
Kibice spekulowali, że zapowiedzi nokautu to tylko słowna gra w wykonaniu Fury'ego. - Ludzie sądzili, że albo zwariowaliśmy, albo robimy wszystkich w konia. A to była nasza strategia. Mówiliśmy o niej otwarcie każdemu - dodał trener.
Jednocześnie w wywiadzie Steward podkreślił, że wierzy w trzecią walkę Fury'ego z Wilderem i chciałby zobaczyć starcie swojego podopiecznego z Anthonym Joshuą. - To nie zależy ode mnie - dodał jednak trener.
Przypomnijmy, że od razu po lutowej walce Steward przyznał, że chce skończyć z zawodowym boksem i wrócić do trenowania amatorów (więcej TUTAJ).
Czytaj też: Deontay Wilder chce kolejnej walki z Tysonem Furym. Rozpoczął starania o rewanż