W 2016 roku Deontay Wilder potężnie znokautował Artura Szpilkę. Pod koniec 9. rundy Polak próbował zaatakować, ale nadział się na potężną kontrę Amerykanina i padł na ring, rozkładając ręce.
Patrząc na weekendowy nokaut Jareda Andersona, można było przypomnieć sobie obrazki z 2016 roku. Tym razem Arturem Szpilką był Kingsley Ibech. To była końcówka szóstej rundy, ostatniej w tym pojedynku. Jared Anderson walczył o przedłużenie swojej serii i ósme zwycięstwo z rzędu.
Na 50 sekund przed końcem pojedynku bokserzy poszli na całość. Ciosy wyprowadzał jeden i drugi. Amerykanin nawet się po nich jednak nie zachwiał. Robił dobre uniki i wykorzystał moment odsłonięcia się przeciwnika. Posłał taką bombę, że nie było co zbierać.
Ibech padł na deski jak rażony piorunem i tak samo jak Artur Szpilka pięć lat temu wyciągnął ręce za siebie. Sędzia nie miał wątpliwości i natychmiast przerwał pojedynek. Anderson wygrał ósme starcie z rzędu, a jego decydujący cios będzie pretendował do nokautu roku. Zobaczcie sami:
Czytaj także:
Co za pech! Walka o mistrzostwo świata odwołana w ostatniej chwili
Adam Kownacki stawia wszystko na jedną kartę. Mówi o rewanżu z Heleniusem