Igrzyska olimpijskie w Paryżu już w niedzielę przejdą do historii. W ostatnich dniach cały świat żył sportową rywalizacją na najwyższym poziomie. Nie brakowało rekordowych wyników, wielkich emocji, ale też kontrowersje. Te pojawiały się już od początku zmagań o olimpijskie medale.
Jako przykład można wskazać kontrowersje, związane z turniejem w boksie kobiet. Wiązały się one z postaciami dwóch pięściarek, a konkretnie z Algierką Imane Khelif i Tajwanką Lin Yu-Ting. Pod wątpliwość poddawano ich płeć i twierdzono, że nie powinny rywalizować z kobietami. To między innymi pokłosie ich dyskwalifikacji podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata.
Przeprowadzone wówczas tajemnicze testy genetyczne zostały unieważnione. MKOl dopuścił więc obie panie do igrzysk w Paryżu. Całe zamieszanie z ostatnich dni mogło je jeszcze bardziej zmobilizować do walki o medale. Tajwanka w sobotę zawalczy o złoto w kategorii do 57 kg z Julią Szeremetą. Khelif z kolei w piątek pewnie wywalczyła tytuł mistrzowski.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z igrzysk". Polki zajęły czwarte miejsce. "Taki jest sport"
Algierka w finale kategorii do 66 kg nie dała żadnych szans Chince Liu Yang. Khelif od razu przejęła kontrolę nad wydarzeniami w ringu. Wyprowadzała solidne ciosy, ale też dzięki zasięgowi ramion skutecznie kontrowała. Po trzech rundach werdykt był jasny i kontrowersyjna pięściarka wygrała jednogłośną decyzją sędziów.
Jej reakcja po walce pokazywała, że po trudnych momentach w ostatnich dniach sukces ten ma dla niej jeszcze większe znaczenie. Można to było również zauważyć w jej rodzinnym mieście Tiaret. Sympatycy pięściarki oglądali jej walkę w specjalnie przygotowanej strefie kibica. Emocje z pewnością sięgały tam zenitu, a gdy ręka Algierki powędrowała w górę, pośród tłumu zapanowała istna euforia.
Zobacz także:
Wreszcie koniec serii. Trudno uwierzyć, jak długo czekaliśmy na taki sukces
Siatkarski geniusz. Poza boiskiem to bardzo mroczna postać