Ważnych pojedynków w karierze Andrzeja Gołoty nie brakowało, a jeden z nich stoczył 20 października 2000 roku. Tego dnia w Auburn Hills, niedaleko Detroit, odbyła się walka, która elektryzowała cały bokserski świat - "Ostatnia nadzieja białych" zmierzyła się z Mike'em Tysonem.
Mimo że w tym starciu nie chodziło o mistrzowski tytuł, to zestawienie tych dwóch kontrowersyjnych pięściarzy wzbudzało ogromne emocje. Gołota był znany z dwóch doskonałych, choć przegranych przez dyskwalifikację walk z Riddickem Bowe, natomiast Tyson nie tylko jako najmłodszy mistrz wagi ciężkiej, ale także jako ten, który odgryzł ucho Evanderowi Holyfieldowi.
Dla obu zawodników walka miała ogromne znaczenie w kontekście dalszej kariery. Gołota próbował zatrzeć złe wrażenie po błyskawicznej porażce w 95 sekund z Lennoxem Lewisem oraz przegranej w 10. rundzie z Michaelem Grantem. Tyson z kolei chciał znów stanąć do walki o pas mistrzowski i zarobić kolejne miliony, które często tracił z powodu swoich nałogów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Polska kulturystka oczarowała fanów. Przesłała pozdrowienia z Korei
Od początku pojedynku Gołota był widocznie spięty, co nie było dla jego fanów zaskoczeniem. Tyson, świadomy własnej formy, pod koniec pierwszej rundy wyprowadził mocny prawy cios, który posłał Polaka na deski.
Polski pięściarz szybko się podniósł, a gong kończący rundę uchronił go przed dalszymi atakami. W przerwie Gołota zwrócił się do swojego trenera Ala Certo słowami "Stop the fight", lecz ten zdecydowanie odmówił przerwania walki.
Druga runda rozpoczęła się od ofensywnej postawy Gołoty, który wszedł w wymiany ciosów z Tysonem na bliskim dystansie. Pod lewym okiem Polaka pojawiło się rozcięcie, a w zwarciu Amerykanin dodatkowo atakował głową wyższego przeciwnika. Mimo licznych ciosów żadnemu z zawodników nie udało się znokautować rywala.
W przerwie między drugą a trzecią rundą wydarzyło się coś, co na stałe wpisało się w historie opowiadane przez Polaków. Gołota odmówił kontynuowania walki, a jego trener próbował siłą włożyć mu ochraniacz na zęby. W narożniku niemal doszło do bijatyki, po czym nasz bokser wrócił do szatni wygwizdany przez publiczność zgromadzoną w hali.
Po walce wielu fanów boksu nie mogło uwierzyć w decyzję Gołoty, a granice absurdu znów zostały przesunięte. Polak narzekał na uderzenia głową Tysona, które, jak się później okazało, doprowadziły do złamania kości policzkowej.
Oficjalnie walka z Tysonem nie widnieje w bilansie Gołoty jako porażka. Stało się tak z powodu wykrycia marihuany w organizmie rywala, którą ten zażył dzień przed pojedynkiem. Ponoć to strach przed Polakiem, który podczas ważenia zrobił na nim ogromne wrażenie, skłonił Amerykanina do sięgnięcia po narkotyk.
- Kiedy zobaczyłem Gołotę na ważeniu, spanikowałem. Był wielki i szalony, a na plecach miał duże czerwone krosty od sterydów - opowiadał w autobiografii "Moja Prawda" Mike Tyson.
W związku z obecnością marihuany wynik walki został zmieniony na "no contest", a Tyson został zawieszony na 3 miesiące i ukarany grzywną. Nie przeszkodziło mu to jednak w walce o tytuł dwa lata później, kiedy zmierzył się z Lennoxem Lewisem. Gołota natomiast wrócił na ring dopiero trzy lata po starciu z Amerykaninem.
Choć od tamtego wydarzenia minęły już ponad dwie dekady, wciąż pozostaje pewien żal. 20 października mógł być datą największego sukcesu w historii polskiego boksu zawodowego. Pokonanie Tysona, mimo że był już po trudnych przejściach, nadal byłoby spektakularnym i niezwykle rzadkim osiągnięciem w polskim sporcie.