Podczas turnieju olimpijskiego w Paryżu był to jeden z najgłośniejszych i najbardziej kontrowersyjnych tematów. Dwie pięściarki - Algierka Imane Khelif oraz Tajwanka Lin Yu-Ting - były oskarżane w mediach o to, że są mężczyznami. Obie sięgnęły po olimpijskie złoto. Zawodniczka z Azji w finale pokonała rewelację turnieju Julię Szeremetę.
Podłożem całej afery był konflikt pomiędzy organizacją IBA oraz Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim (to ten drugi, a nie IBA, organizował turniej w Paryżu).
ZOBACZ WIDEO: Anita Włodarczyk zaskoczyła internautów. Takiego ćwiczenia nie widzieli
- Oskarżenie pojawiło się właściwie równo ze startem olimpijskiej rywalizacji kobiet. Jego podstawą stały się słowa Umara Kremliowa - szefa organizacji IBA (nazywanego "człowiekiem Władimira Putina" - przyp. red.). Oskarżył dwie zawodniczki o to, że "próbowały oszukać swoje koleżanki udając kobiety", a testy DNA miały potwierdzić, że są mężczyznami - wyjaśnił w rozmowie z WP SportoweFakty Kacper Bartosiak, dziennikarz współpracujący z TVP Sport.
Po igrzyskach boks wypadł z programu dyscyplin olimpijskich. Przywrócono go po tym, MKOl uznał wstępnie nową federację - World Boxing - jako organ zarządzający boksem olimpijskim.
I to właśnie pod egidą WB odbywały się ostatnio zawody Pucharu Świata w Warszawie (40. Memoriał Feliksa Stamma). Znakomicie zaprezentowała się w nim Szeremeta (zdobywając złoty medal). Nie było ani Lin Yu-Ting, ani Imane Khelif. O obie pięściarki szefa World Boxing, Borisa van der Vorsta, zapytał dziennikarz Przeglądu Sportowego Onet Przemysław Osiak.
- Nie chciałbym wypowiadać się na temat konkretnych osób oraz komentować zawodów, które nie były organizowane przez nas. Ale dobrze się składa, że pan pyta, bo w World Boxing wprowadzamy właśnie politykę, która jasno określi kryteria dopuszczania zawodniczek i zawodników do udziału w naszych imprezach, by były one sprawiedliwe i bezpieczne. Ogłosimy ją w najbliższych dniach - ujawnił van der Vorst.
Szef World Boxing uchylił rąbka tajemnicy. Wszyscy zawodnicy i zawodniczki będą musieli przejść "określone testy".
- To jasne, że potrzeba odpowiedniej procedury, każda pięściarka i każdy pięściarz na to zasługują. Dziś mogę powiedzieć, że trzeba będzie przejść określone testy - dodał w PS Onet.
Van der Vorst podkreślił, że kluczowe jest zapewnienie uczciwości i rzetelności w zawodach, co ma przywrócić zaufanie do dyscypliny. - Jeśli zawiedziemy, to koniec - ostrzegł.