Pierwotnie przeciwnikiem Czagajewa (32-2-1, 20 KO) miał być 41-letni Amerykanin Fres Oquendo (37-7, 24 KO), który niegdyś uchodził za przyzwoitego testera, ale nigdy nie był wirtuozem pięści. Co śmieszniejsze, okazało się, że "Szybki" ma kłopoty ze swoim teamem i od początku tygodnia spekulowano, czy mieszkaniec Chicago w ogóle dostanie zgodę na tę konfrontację. Konflikt z promotorami w ostatniej chwili wykluczył Oquendo z prawdopodobnie ostatniej dużej szansy, a jego miejsce według pierwszych informacji boxrec.com miał zająć Alexander Petković (49-4-4, 27 KO). Kilka godzin później wiadomość została anulowana, a amerykański fightnews.com dodał, że na nagłego zastępcę może zostać powołany domagający się lania od Władimira Kliczki Shannon Briggs (55-6-1, 48 KO). Fakty są takie, że na kilkadziesiąt godzin przed startem gali nikt nic nie wie, a przecież mówimy tu o pojedynku o teoretycznie wielką, bo mistrzowską stawkę!
Niedawno największe federacje bokserskie dyskutowały nad wykształceniem klarownego pojęcia mistrza świata. Padł pomysł, by w każdej kategorii wagowej wyłoniony został jeden czempion, co zdecydowanie ułatwiłoby kibicom połapanie się w zawiłościach zawodowego pięściarstwa. Oczywiście to tylko mrzonki, a widać to dokładnie na przykładzie organizacji WBA i sytuacji w królewskiej dywizji.
[ad=rectangle]
W Czeczenii zobaczyć mamy konfrontację o pas "regularnego" mistrza wagi ciężkiej World Boxing Association. Pas "Super Czempiona" należy do Władimira Kliczki (62-3, 52 KO), zaś skalp WBC dzierży Bermane Stiverne, wobec tego za moment może powstać spore zamieszanie.
Czagajew przed laty poznał smak mistrzostwa, pokonując w 2007 roku Nikołaja Wałujewa i sięgając po pas WBA. Trofeum stracił dwa lata później na rzecz młodszego z braci Kliczków. Potem bezskutecznie próbował swoich sił w potyczce z Aleksandrem Powietkinem. Od tego czasu wygrał pięć kolejnych startów, ale ranga jego oponentów była dyskusyjna. Okazuje się, że po tej mizerii Czagajew znowu będzie bił się o teoretycznie znaczące fanty, a to wszystko za przyzwoleniem włodarzy federacji.
Wróćmy do wspomnianych zastępców Oquendo - pierwszy z nich, Petković na ringach amatorskich uchodził za nieprzeciętny talent obdarzony mocnym uderzeniem. Kariera Bośniaka nie rozwijała się tak, jakby sobie tego wymarzył, a dotychczasowe wyniki są niesatysfakcjonujące. 34-letni "Alex" przegrywał czterokrotnie, a w trakcie 17-letniej przygody z zawodowstwem w zasadzie nie pokonał nikogo znaczącego. Zaś Briggs w dalekiej przeszłości sięgał po najwyższe laury, a teraz 42-letni weteran szuka po prostu dużej wypłaty. W 2010 roku "The Cannon" zebrał sromotne cięgi od Witalija Kliczki, w dodatku wskutek niejasnych umów nie zarobił na tym laniu kokosów i najzwyczajniej w świecie potrzebuje solidnego zastrzyku gotówki przed ostatecznym rozbratem z ringiem.
Całe zamieszanie z wycofaniem się Oquendo i nagłym poszukiwaniem zastępcy zakrawa na kpinę. Mistrzowskie zestawienie Czagajewa z powołanym w ekspresowym tempie Petkovicem lub Briggsem (czy nawet wyboksowanym Oquendo) jest zwykłą farsą, która nie powinna mieć miejsca i już teraz wiadomo, że na tym wszystkim najbardziej ucierpi coraz bardziej wątpliwy prestiż World Boxing Association, jak i całego zawodowego pięściarstwa.