Życzę Fonfarze tytułu mistrza świata. Już jesienią - rozmowa z Krzysztofem Kosedowskim

Andrzej Fonfara pokonał Julio Cesara Chaveza juniora, wywalczył tym samym pas WBC International w wadze półciężkiej, ale co ważniejsze, znów wrócił do gry.

W tym artykule dowiesz się o:

W wywiadzie udzielonym jeszcze w ringu zapowiedział, że chce rewanżu z Adonisem Stevensonem. Stawką byłby pas mistrza świata.

- To była jedna z najlepszych walk polskiego pięściarza w ostatnim czasie - rozpoczął z nami rozmowę medalista igrzysk olimpijskich, mistrzostw Europy, wielokrotny mistrz Polski, znany szkoleniowiec, Krzysztof Kosedowski. - Już nie pamiętam, kiedy ostatnio z taką radością patrzyłem na naszego rodaka. Andrzej od pierwszej do ostatniej minuty pokazał, że ma doskonały plan na ten pojedynek. Co najważniejsze był tak skoncentrowany, iż wypełnił go w 100 procentach. Zaprezentował się naprawdę doskonale.
[ad=rectangle]

Marek Bobakowski: Chavez nie miał żadnych szans? Mógł zrobić coś lepiej?

Krzysztof Kosedowski: Mógł lepiej się przygotować. Widać było po nim, że nie jest w optymalnej formie. Z pewnością nie była to jego najlepsza walka. Widziałem wiele lepszych w jego wykonaniu. Żeby była jasność, nie umniejszam sukcesu Andrzeja. Słabość rywala też trzeba wykorzystać.

Pojawiają się głosy, że mamy drugiego Adamka.

- Hola, hola, jest na to za wcześnie. Oczywiście życzę Andrzejowi, aby osiągnął w przyszłości tyle, ile udało się Tomkowi. Jednak na razie jest na początku tej drogi. Przed nim jeszcze wiele morderczych walk, podczas których będzie musiał udowodnić, że jest prawdziwym wojownikiem. Porównywanie w tej chwili go do Adamka jest nie fair nie tylko w stosunku do "Górala", ale też do Fonfary.

[b]

Dlaczego?[/b]

- Każdy zawodnik ma swój styl walki, zadawania ciosów, poruszania się po ringu. Andrzej nie kopiuje Adamka, idzie swoją drogą, pokazuje kibicom własną strategię. Dlatego jestem przeciwnikiem nazywania do "drugim Adamkiem". On jest po prostu "Fonfarą", a życzę mu, aby niebawem był mistrzem świata.

Zaraz po walce z Chavezem ogłosił chęć rewanżu ze Stevensonem. Szansa na tytuł mistrzowski jest więc na wyciągnięcie ręki.

- Ten pojedynek jest dość naturalną koleją rzeczy. Bo z kim Andrzej ma walczyć? Z jakimś leszczem? Bez sensu. Już w pierwszym, przegranym pojedynku ze Stevensonem pokazał, że jest mocny i przyszłość stoi przed nim otworem. W rewanżu nie będzie na straconej pozycji.

Jesienny termin walki o pas byłby realny. Zdąży się przygotować?

- Optymalna data, to właśnie wrzesień, październik. Andrzej będzie miał sporo czasu, aby wypracować najwyższą dyspozycję i rozpracować taktycznie Stevensona. Teraz czas na promotorów obu pięściarzy. Mam nadzieję, że do wakacji się dogadają i polskich kibiców będzie czekała kolejna nieprzespana noc.

Jak za starych, dobrych czasów.

- Dokładnie. Andrzej Gołota i Tomek Adamek przyzwyczaili nas do takich nocnych weekendów. Świetnie, że teraz mamy w Stanach Zjednoczonych Andrzeja Fonfarę czy Artura Szpilkę. Bo pamiętajmy, że "Szpila" walczy w kolejny weekend (walka odbędzie się w nocy polskiego czasu, z piątku na sobotę, z 24 na 25 kwietnia - przyp. red.). Co prawda na dystansie zaledwie ośmiu rund i z mało znanym zawodnikiem, ale to dopiero jego pierwsza walka po wyjeździe na stałe za Ocean. Więc spokojnie. Wielkie gale z jego udziałem jeszcze przed nami.

Komentarze (0)