Nie lekceważę go. Waży 120 kilogramów i ma czym przyłożyć - rozmowa z Arturem Szpilką, polskim pięściarzem

Artur Szpilka do pierwszej tegorocznej walki trenuje dwa razy dziennie, ale mimo to znalazł czas, żeby podzielić się swoimi wrażeniami z pobytu w USA i przygotowań pod okiem nowego opiekuna.

Konrad Kaźmierczak: Jak minął pierwszy okres przygotowawczy pod okiem nowego szkoleniowca?

Artur Szpilka: Bardzo dobrze. Jestem zadowolony z tej współpracy i warunków, które tutaj mam. Trener ma bardzo fajny pomysł na mój boks, choć wydaje mi się, że ta filozofia wdrażana jest wszystkim zawodnikom, którzy tutaj trenują. Zadaję teraz o wiele więcej ciosów podbródkowych, a także częściej uderzam na tułów. Dużo pracujemy także nad różnego typu kombinacjami.
[ad=rectangle]
Jak układa się twoja współpraca z trenerem Ronniem Shieldsem?

- Znakomicie. Bardzo go lubię, świetnie się dogadujemy. Nasz kontakt nie ogranicza się tylko i wyłącznie do treningów. Właśnie złapałem gumę w samochodzie i pierwszą osobą, do której zadzwoniłem po pomoc był właśnie trener.

Ile osób pracuje w twoim sztabie szkoleniowym?

- Pierwszemu trenerowi w obowiązkach pomaga Creed Fountain, który co ciekawe był trenerem Ronniego Shieldsa w trakcie jego kariery zawodniczej, zaś funkcję specjalisty od przygotowania fizycznego pełni Danny Arnold, który notabene jest założycielem i właścicielem Plex Boxing Gymu. Odpowiada on również za moją dietę. Ma o tym niesamowite pojęcie. Trener Arnold polecił mi póki co kilka sklepów ze zdrową żywnością, ale po walce w Chicago ułoży mi indywidualny plan.

Jakie zauważyłeś różnice między treningami w Polsce a w Stanach Zjednoczonych?

- Pewnie więcej będę mógł powiedzieć, gdy będę już po dłuższych przygotowaniach, ale z tego co zdążyłem zauważyć, jest tutaj więcej boksu w boksie. W przeciwieństwie do polskiej szkoły, praktycznie wszystkie ćwiczenia są podporządkowane elementom bokserskim. Duży nacisk kładziony jest przede wszystkim na kombinacje ciosów. Tutaj w ogóle na przykład się nie biega. Biegają wyłącznie ci, którzy mają jakieś problemy z wagą. Są natomiast treningi wytrzymałościowe, na których wykonujemy sprinty.

[b]

Czyli rozumiem, że ty obecnie nie masz najmniejszych problemów z wagą?[/b]

- Zgadza się. Bieganie długich dystansów to specjalność polskiej szkoły, natomiast tu więcej czasu poświęca się na sparingi i elementy typowo bokserskie.

Czy trzy tygodnie, które przetrenowałeś za oceanem, wystarczyły ci, abyś poznał amerykański styl?

- Na pewno postaram się wdrożyć coś do najbliższej walki, ale ja patrzę na proces szkolenia długofalowo. Myślę, że z walki na walkę będzie widać znaczącą różnicę. Codziennie trenuje dwa razy dziennie i zasuwam na maksa jak tylko można.

A zdążyłeś już poznać miasto, w którym obecnie mieszkasz?

- Szkielet miasta już znam, ale tak swobodnie po nim się jeszcze nie poruszam. W wolnych chwilach wolę posiedzieć w domu lub wyjść z psem na spacer. Myślę jednak, że tutejszy klimat bardzo mi służy. Po prostu lubię, jak jest ciepło.

Jak Ci idzie nauka języka angielskiego?

- Szczerze mówiąc tak średnio. Nie mam jakiegoś hopla, żeby się bez przerwy uczyć, natomiast w sali treningowej rozmawiamy wyłącznie po angielsku.

Co sądzisz o twoim najbliższym przeciwniku? Ty Cobb to rywal wyłącznie na przetarcie czy może stanowić jakieś zagrożenie?

- Nie uważam go za jakiegoś wirtuoza pięściarstwa, ale też nie lekceważę go. Podchodzę do tego starcia profesjonalnie, dlatego wraz z trenerem oglądałem jego wcześniejsze występy. Wychodzę do ringu po zwycięstwo, ale będę musiał na niego uważać. Amerykanin waży 120 kilogramów i z pewnością ma czym przyłożyć.

W kolejnym pojedynku masz zamiar zmierzyć się z Chrisem Arreolą. Jak bardzo jest to realny pomysł do zrealizowania?

- Ja tylko mówię, że są takie plany. Na ten temat trzeba rozmawiać z moimi promotorami, bo oni za to odpowiadają i oni znają szczegóły tych negocjacji.

[b]

A jest szansa, żebyś w tym roku pokazał się jeszcze polskiej publiczności?[/b]

- Jak najbardziej jest to możliwe.

W sobotę wielki sukces odniósł Andrzej Fonfara, który pokonał byłego mistrza świata Julio Cesara Chaveza jr. Jak jego sukces został przyjęty w USA?

- Po tej walce zrobiło się o nim bardzo głośno. Pokonał utytułowanego przeciwnika i pokazał wszystkim, że może dużo osiągnąć. Szkoła szkołą, treningi treningami, ale Andrzej odniósł sukces dzięki swojemu charakterowi i to jest jego największa zaleta. Wiedział, po co wychodzi do ringu i zrobił to, co najlepiej potrafi.

W najbliższą sobotę twój jedyny do tej pory pogromca, czyli Bryant Jennings zmierzy się o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej z Władimirem Kliczką. Jak oceniasz jego szanse w starciu z ukraińskim czempionem?

- Wydaję mi się, że nie ma żadnych szans, aczkolwiek to jest boks i wszystko może się zdarzyć.

Źródło artykułu: