Bokserski mistrz na usługach mafii

Groził, szantażował i wyłudzał. Ramolo Casamonica równocześnie z karierą na ringu piął się po szczeblach w drabince mafijnej rodziny.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
Rękawica bokserska / Rękawica bokserska

20 sierpnia odbył się w Rzymie pogrzeb. Orszak, konie, karety, morze kwiatów, zablokowane pół miasta, asysta policji, orkiestra grająca motyw z "Ojca chrzestnego", 200 samochodów, 500 osób. Następnego dnia wybuchła afera, bo okazało się, że żegnano szefa potężnego mafijnego rodu (Vittorio Casamonica - miał 62 lata, zmarł na raka).

Włosi rozmyli odpowiedzialność. Prefekt miasta, Franco Gabrielli, mówił o "poważnym incydencie", władze kościelne wyjaśniały, jakim cudem konduktowi towarzyszył ksiądz (choć wcześniej mafijny boss nie dostał zgody na pochówek na katolickim cmentarzu), a urzędnicy "podjęli działania wyjaśniające".

Nic się nie wyjaśni. - Każdy wiedział, że to rodzina Casamonica. Czemu jednak mafijny szef był żegnany z honorami, a nie siedział w więzieniu? - pytał na łamach euronews.com Giancarlo Manieri, ksiądz z parafii pod wezwaniem Jana Bosko.

Rodzina Casamonica ma potężne wpływy, a Vittorio w wieku 18 lat był znanym gangsterem i właścicielem Ferrari. To dla niego pracował Ramolo Casamonica, były olimpijczyk z Los Angeles w 1984 i mistrz Europy w wadze półśredniej.

Bezrobotny z super domem

Cygańska rodzina Casamonica rządzi w południowo wschodniej części stolicy co najmniej od 40 lat. Zdobywali wpływy bezlitośnie walcząc m.in. z gangami z Marsylii i odłamami Ndranghety. Tylko w ostatnich 5 latach zatrzymano 117 członków rodziny Casamonica i skonfiskowano towary o wartości pięciu mln euro. Rodzina jest mocno ze sobą związana, do tej pory podobno nie zdarzyło się, aby ktoś poszedł na współpracę z policją. Nie wiadomo, ilu z zatrzymanych trafiło do więzienia, ale raczej niewielu.

Członkowie rodziny oburzali się, kiedy włoscy dziennikarze zarzucali im, że są mafią. Choć przecież to mafia. Zajmują się handlem narkotykami, kradzieżami, lichwiarskimi pożyczkami, wymuszeniami, pobiciami i haraczami - należy do nich wiele rzymskich restauracji, hoteli i biur podróży.

Rzekomo w "codziennej pracy" nie używali broni palnej, ale nie musieli. Ludzie tacy jak Ramolo Casamonica skutecznie zajmowali się negocjacjami z opornymi. Bokser urodził się w 1962 w Rzymie. Od małego powiązany był z przestępczą rodziną i jej interesami. Co ciekawe, nikomu nie przeszkadzały powiązania z klanem, kiedy robił postępy na ringu.

Po zdobyciu tytułu ME w 1983 roku i występie na igrzyskach przeszedł na zawodowstwo. Stoczył 36 walk, z których przegrał tylko cztery, a dwie zremisował. Znacznie bogatszą kartotekę miał na policji, a pierwszy raz był notowany w wieku 15 lat.

Ma luksusowy dom, choć oficjalnie pobierał zasiłek dla bezrobotnego. Od zakończenia kariery w 1993 roku był bez pracy. Wrócił jeszcze w 1996 roku na jedną walkę, znokautował słabiutkiego Cesara Basualdo i definitywnie rozstał się z ringiem.

150 euro kary dziennie

Od 2013 roku siedzi w więzieniu. Przez wiele lat był bezkarny, kpił sobie z wymiaru sprawiedliwości, ale nawet Włosi mają granicę cierpliwości. Wszystko przez wpadkę ze wspólnikiem.

Prokuratura oskarżała Casamonikę o wyłudzenie pożyczki z banku. Pomagała mu o 15 lat młodsza żona. Ostatecznie pozwolono mu wyjść z aresztu za kaucją, a na proces miał oczekiwać w domu i unikać kontaktów ze światem przestępczym.

Oczywiście nic sobie z tego nie robił. Był pewny siebie, dorobił sobie nawet fałszywe dokumenty, z których wynikało, że jest chory na raka. Dzięki temu unikał szczegółowych kontroli na lotniskach. Pożyczał innym pieniądze na 800 procent rocznie. Wkrótce prokuratura oskarżyła go o zastraszanie i grożenie śmiercią.

Groził współpracownikowi, bo ten domagał się zapłaty za swoją pracę. Casamonica nie tylko nachodził go w domu, ale zainstalował (choć pewnie nie osobiście) podsłuch w jego telefonie. Casamonica kazał współpracownikowi wrócić do pracy, który za karę miał zapłacić 150 euro za każdy dzień nieobecności. Mężczyzna początkowo planował przekazać pieniądze, żeby mieć spokój, ale kolejne groźby przekonały go, że trzeba iść na policję.

Tym razem trafił za kratki i został skazany (na razie tylko w sprawie swojego współpracownika) na 4 lata więzienia. To nie koniec, bowiem ciąża na nim także inne zarzuty. Miał m.in. maczać palce w ustawieniu konkursu na posadę w rzymskim urzędzie miejskim. Rodzina, zarabiająca ponad - dokładnie nie da się tego wyliczyć - 100 mln euro rocznie, będzie musiała mocniej się wysilić, żeby wyciągnąć Ramolo zza kratek.

#dziejesiewsporcie: świetna reklama z udziałem Neuera
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×