Charles Martin: najbardziej przypadkowy mistrz wagi ciężkiej

Michał Fabian
Michał Fabian
Martina nie uwzględniał w swoim rankingu magazyn "The Ring". Zmieniło się to dopiero po wygranej z Głazkowem (nowy mistrz zadebiutował na 10. pozycji).

"Nic specjalnego"

Miłośnicy boksu toczą na forach internetowych zażarte dyskusje. Pada pytanie, czy Martin jest najsłabszym mistrzem świata wagi ciężkiej w historii. Zdania w tej kwestii są podzielone. "Książę" posiada także niezaprzeczalne atuty - warunki fizyczne (wzrost - 196 cm; zasięg ramion - 203 cm) oraz dość niewygodny dla rywali styl boksowania. Martin jest pięściarzem leworęcznym (dopiero szóstym w historii mistrzem-mańkutem w wadze ciężkiej; po Michaelu Moorerze, Chrisie Byrdzie, Corrie Sandersie, Rusłanie Czagajewie i Sułtanie Ibragimowie).

Większość internautów zgadza się z tezą, że Amerykanin z pewnością jest najbardziej fartownym czempionem w królewskiej z dywizji boksu. Na poniższym zdjęciu widzicie go z Władimirem Kliczką.

"Książe" mógłby liczyć na to, że po zdobyciu pasa - bez względu na okoliczności - doczeka się szacunku rywali i ekspertów. Pierwsze reakcje były jednak raczej prześmiewcze. Joseph Parker, nadzieja nowozelandzkiego boksu (24-latek ma bilans 17-0 i zajmuje 7. miejsce w rankingu IBF), zakpił z Martina. - Oglądaliśmy go, zdobył pas mistrza, ale... on nie jest niczym specjalnym - wypalił Parker.

Szpilka ustawia się w kolejce

Odważną tezę postawił Tony Bellew, brytyjski bokser wagi junior ciężkiej (niedawno pokonał Mateusza Masternaka), który dla Sky Sports komentował galę w Nowym Jorku. Twierdzi, że Martin nie zasługuje na miejsce w czołówce. - Analizuję boks przez całe życie. Z całym szacunkiem do Głazkowa i Martina, jestem przyzwyczajony do prawdziwych gwiazd wagi ciężkiej. Lubiłem Mike'a Tysona, Lennoksa Lewisa i Riddicka Bowe. Nie uważam, że Tyson Fury powinien zostać pozbawiony tytułu IBF. Pokonałby Martina i Głazkowa tego samego wieczoru - stwierdził Bellew.

Martin nie przejmuje się tymi opiniami. - Chcę unifikować pasy, walczyć z Furym, Wilderem. Chcę mieć wszystkie pasy - mówił po pokonaniu Głazkowa. - Charles chce dać publiczności ekscytujące show. Następnym rywalem będzie ktoś, kto razem z nim dostarczy kibicom rozrywki - dodał Mike Borao, menedżer "Księcia".

Promotorzy nowego mistrza śmieją się, że kiedyś z Martinem nikt nie chciał walczyć, a teraz ustawia się do niego kolejka pięściarzy, zwabionych perspektywą zdobycia pasa IBF. Jest w tej kolejce także Artur Szpilka, który na razie liże rany po porażce z Wilderem. - W najbliższym czasie jadę do Polski, żeby zoperować rękę i odpocząć. Potem wracam do USA i chciałbym zaatakować pas IBF - powiedział "Szpila". Do Martina "uśmiecha się" także Brytyjczyk Dereck Chisora.

Dziennikarze Sky Sports uważają, że jedną z najbardziej atrakcyjnych opcji byłaby walka Martina z Wilderem. Byłby to pierwszy od 1997 roku (wówczas Evander Holyfield vs Moorer) pojedynek dwóch amerykańskich mistrzów wagi ciężkiej. Zwycięzca tego starcia mógłby następnie zmierzyć się z Furym lub Kliczką. A na szali znalazłyby się wszystkie cztery pasy najważniejszych federacji bokserskich. Na razie jednak Wilder spotkać się ma z Aleksandrem Powietkinem.

Michał Fabian 

Czy Charles Martin straci pas w pierwszej walce w roli mistrza IBF?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×