Obrażał homoseksualistów, czeka go "Pustynna Burza". Burzliwy koniec Manny'ego Pacquiao.

W nocy z soboty na niedzielę zakończy się kolejny ważny etap w historii zawodowego boksu. Tego dnia w Las Vegas ostatnią walkę stoczy Manny Pacquiao, który zmierzy się z Timem Bradleyem. Trzeci rozdział operacji "Pustynna Burza".

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło
PAP/EPA / EPA/JOHN G. MABANGLO

Operacja "Pustynna Burza" - podejście trzecie

Pacquiao lubi długie seriale, choć nie są to opery mydlane ze scenariuszem pisanym na kolanie. Trzykrotnie rywalizował z Erikiem Moralesem, do historii przeszły cztery batalie z Juanem Manuelem Marquezem, dwukrotnie między liny wchodził z Marco Antonio Barrerą. Teraz pora dopisać trzeci rozdział "Pustynnej Burzy" - tak brzmi przydomek Tima Bradleya.

Po raz pierwszy z Amerykaninem krzyżował rękawice w czerwcu 2012 roku. Bronił tytułu WBO w wadze półśredniej, pojedynek nie wzbudzał olbrzymiego zainteresowania, bowiem każdy myślał, że wynik jest z góry znany. Rzeczywistość to potwierdzała - azjata kontrolował poczynania młodszego oponenta, choć ten naprawdę dzielnie odgryzał się legendzie, urywając kilka rund. Werdykt był jednak szokujący, niejednogłośnie na punkty zwyciężył Bradley, co było zwykłym rabunkiem i jednym z wielkich nieporozumień zawodowego boksu.

- W pierwszej walce była wielka kontrowersja. Pacquiao został oszukany przez sędziów. Natychmiast dążył do rewanżu, później otrzymał szansę i ją wykorzystał - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty Albert Sosnowski.

Wyrównanie porachunków stało się obowiązkiem, ale wcześniej zdecydował się na kolejną potyczkę z Juanem Manuelem Marquezem. Jak się okazało, był to dla niego wybór wprost tragiczny, w grudniu 2012 roku w MGM Grand rozgorzała straszliwa wojna, "El Dinamita" sprawił jedną z największych niespodzianek dekady i ciężko znokautował odwiecznego oponenta w szóstej rundzie. Bohater narodowy Filipin padł twarzą na matę ringu i nie był w stanie podnieść się o własnych siłach.

Rewanż z Bradleyem nastąpił dopiero w kwietniu 2014 roku, nie było żadnej dyskusji, sędziowie się nie pomylili i wskazali triumf "Pac Mana".
Pacquiao i Bradley podczas konferencji prasowej anonsującej walkę Pacquiao i Bradley podczas konferencji prasowej anonsującej walkę
Równia pochyła

Dla "Pac Mana" będzie to pierwszy występ po blisko rocznej przerwie i "walce stulecia" z Floydem Mayweatherem Juniorem. W rywalizacji z "Pięknisiem" stracił wiele w oczach kibiców, wyraźną porażkę tłumacząc kontuzją barku. Przez ten czas trzymał się z dala od ringu, ale wciąż było o nim głośno. Wyjątkowo zawrzało w lutym, gdy Pacquiao dla kanału TV5 powiedział, że osoby żyjące w związkach jednopłciowych są "gorsze od zwierząt".

- To podpowiada zdrowy rozsądek. Widzieliście kiedyś u zwierząt, żeby samiec odczuwał pociąg seksualny do samca, a samica miała relację seksualną z samicą? Kiedy więc dochodzi do stosunku mężczyzny z mężczyzną bądź kobiety z kobietą, ci ludzie są gorsi niż zwierzęta - twierdził sportowiec.

Po tej wypowiedzi na głowę Pacquiao nie spadały jak w ringu ciosy, ale lawina krytyki. Firma Nike, jeden z głównych sponsorów wielokrotnego mistrza świata, zerwała umowę sponsorską. – Jego komentarz był odrażający – czytaliśmy w oficjalnym komunikacie prasowym.

To nie koniec perturbacji. W poniedziałek 37-latek z General Santos City, przebywający w Los Angeles, został zaatakowany przez jednego z niezidentyfikowanych sprawców. Mężczyzna chciał uderzyć boksera, ale napastnika w ostatniej chwili powstrzymali ochroniarze. Pacquiao ponoć uspokajał ochronę, by nie robiła krzywdy agresorowi i prosił o niewzywanie policji.

Kto zwycięży w tej walce?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×