Anthony Joshua rozpoczął w swoim stylu, bez zbędnego badania zaczął atakować mocnymi ciosami sierpowymi. Pod koniec pierwszej rundy trafił lewym sierpowym, dołożył prawy podbródkowy, ale nie zdołał zranić Dominica Breazeale'a.
Prawdziwe bombardowanie zaczęło się w drugim starciu, gdzie przewaga czempiona IBF była już wyraźna. Na głowę Amerykanina spadały kolejne bomby i tym razem miał olbrzymie problemy z utrzymaniem pionowej pozycji, kryzys przetrwał z wielkim trudem.
W trzeciej odsłonie dość niespodziewanie dochodziło do wymian uderzeń, pretendent próbował walczyć odważniej i agresywniej, choć opuchlizna pod prawym okiem ograniczała widoczność pięściarza z Kalifornii.
Joshua nie pozwolił jednak na więcej przeciwnikowi i kontrolował poczynania na ringu w Londynie. Był szybszy, precyzyjniejszy i przede wszystkim bardziej kreatywny w ofensywie. Skrupulatnie rozbijał Breazeale'a, a koniec nastąpił w siódmym starciu - po kombinacji czystych sierpów pretendent padł po raz pierwszy na deski. Takiej okazji "AJ" nie przepuścił, rzucił się na oponenta i dokończył dzieła, stemplując rywalizację firmowym lewym sierpowym.
Brytyjczyk obronił tytuł czempiona wszechwag IBF po raz pierwszy. Na koncie ma siedemnaście zawodowych potyczek, wszystkie rozstrzygnął przez KO.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Głowacki przed hitową walką: Wyjdziemy i będziemy się lać