Szpilka ma już za sobą kłopoty zdrowotne, powrócił do Houston, gdzie pod czujnym okiem trenera Ronniego Shieldsa rozpoczął mozolny proces odbudowywania formy w Plex Gym. Jak sam zapewnia, po urazie ręki nie ma już żadnego śladu i może skoncentrować się na treningach pięściarskich. To oznacza, że między linami powinniśmy zobaczyć go jeszcze w tym roku. Wymarzonym rywalem kontrowersyjnego sportowca byłby Amerykanin Jarrell Miller, którego "Szpila" zaprasza na Twitterze do "bandyckiego tanga".
Polski pięściarz wagi ciężkiej doskonale zna realia mediów społecznościowych i w 2014 roku dzięki takim zaczepkom otrzymał szansę walki z Bryantem Jenningsem na antenie amerykańskiej telewizji HBO (Szpilka przegrał przez techniczny nokaut w 10. rundzie). Podobny mechanizm stosuje teraz, wywołując do walki Jarrella Millera. 28-letni zawodnik z nowojorskiego Brooklynu jest niepokonany na zawodowych ringach - stoczył 19 walk: 18 wygrał (16 przez nokaut) i zanotował jeden remis. Karierę rozpoczął w 2009 roku, dziewięć miesięcy później niż "Szpila". Seria kolejnych siedmiu zwycięstw przed czasem sprawiła, że o potężnym bokserze w środowisku pięściarskim robi się coraz głośniej.
Miller w tym roku wywalczył dwa regionalne pasy - najpierw sięgnął po tytuł WBA-NABA, a następnie zawiesił na swoich biodrach trofeum WBO NABO. To sprawiło, że jest notowany na 9. miejscu w World Boxing Association i w zestawieniu organizacji International Boxing Federation.
Wpływowa telewizja Showtime przedstawia Millera jako wschodzącą gwiazdę wagi ciężkiej, utalentowanego osiłka o nieprzeciętnej sile ciosu i wielkiej charyzmie.
ZOBACZ WIDEO Rozbieganego Szczecina nie zatrzymały nawet upały (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Jestem urodzonym wojownikiem. Każdy aspekt pięściarskiego rzemiosła jest moim atutem. Jestem dobry we wszystkim. Potrafię boksować na dystans, potrafię się bić, przynoszę rywalom ból. Mam charakter ringowego zabójcy. Szukam nokautu. Zostanę absolutnym mistrzem świata wagi ciężkiej, chcę wszystkich pasów! - zapowiadał w klipie promocyjnym.
"Wielki Dzieciak"
Miller nosi nieprzypadkowy przydomek "Big Baby". Jego gabaryty mogą robić wrażenie - przy wzroście 193 cm i zasięgu 198 cm waży ponad 130 kg (podczas sierpniowej walki z Fredem Kassim zanotował 134.5 kg) i jest zbudowany niczym tur. Ogromny biceps, potężna klatka piersiowa i równie masywne nogi. Cała fizjonomia składa się w całość, którą najłatwiej scharakteryzować jednym określeniem - zwierzęca siła.
Oczywiście każdy medal ma dwie strony - wielu obserwatorów zarzuca Millerowi lenistwo, twierdząc, że powinien wybrać się na kurację odchudzającą, bo przy takiej wadze cierpi jego mobilność i poruszanie się po ringu.
Walczył z legendą, porównywany do legend
Czarnoskóry twardziel zanim trafił do boksu zajmował się kickboxingiem. Na rozkładzie miał m.in. cenionego weterana Pata Barry'ego czy potężnego Litwina Arnolda Oborotowa. W tej formule sposób na niego znalazł tylko legendarny Mirko "Cro Cop" Filipović, który dwukrotnie zwyciężał jednogłośną decyzją sędziów.
Na swojej oficjalnej stronie internetowej Miller porównuje się do najmłodszego czempiona wszechwag Mike'a Tysona, bowiem tak jak jak "Żelazny" pochodzi z owianego złą sławą nowojorskiego Brooklynu i jak sam przyznaje, ma charyzmę godną ikony zawodowego boksu. I niezachwianą pewność siebie.
- Boks potrzebuje mnie, tak jak MMA potrzebuje Conora McGregora. Jestem najlepszym zawodnikiem królewskiej kategorii wagowej od czasów Muhammada Alego i Mike'a Tysona - pisał na Instagramie.
Z kolei dziennikarz brytyjskiego portalu boxingnewsonline.net widzi podobieństwa do Riddicka Bowe - wielkiego zunifikowanego mistrza sprzed lat. Polscy kibice pamiętają Amerykanina z dwóch wojen z Andrzejem Gołotą, w których to "Andrew" był dyskwalifikowany za ciosy poniżej pasa. Nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby Miller i Szpilka zapisali równie ekscytujące karty historii, ale ze szczęśliwym dla nas zakończeniem.